czwartek, 26 kwietnia 2012

Zayn - Rozdział III


  Pola i Mania nie chciały uwierzyć kiedy opowiedziałam im co stało się poprzedniego dnia. Jednak kiedy przypomniały sobie Nialla, zrozumiały, że to wszystko to prawda. Dziewczyny doszły do wniosku, że koniecznie muszę znaleźć Zayna, ale ja tego nie chciałam. Co z tego, że mnie szukał? Co z tego, że go uratowałam?....
Co z tego, że za nim szalałam?....
To wszystko było bez znaczenia, chciałam wracać do Londynu, nie chciałam już mojego prezentu, bo, tak jak to się czasem w życiu zdarza, pudełko było puste.
Pola jednak nie pozwoliła mi powiedzieć ani słowa i nie akceptowała sprzeciwu, a jak można się domyśleć jej decyzja była stanowcza i bezwzględna: Zostajemy w Bradford.
Mimo to, nie spowodowało to ani trochę zmiany mojego zdania. Skoro nie mogłam stamtąd wyjechać to przynajmniej zostawał mi hotelowy pokój.
  Wróciłyśmy do hotelu w sam raz na kolację. Mani nie udało się mnie przekonać, żebym zjadła
w restauracji i przyniesiono mi mój posiłek na górę. Kelner zapukał i zapytał się czy może wejść, wpuściłam go, ale nie widziałam jego twarzy, bo była zakryta przez kwiaty, które stały na wózku. Odwrócona tyłem nie zwróciłam na niego najmniejszej uwagi, a on zrobił co do niego należało i wyszedł. Zmęczona i nie mając siły na nic, nawet na jedzenie, podniosłam tylko pokrywkę z tacy, żeby sprawdzić co mi przyniesiono. Jednak to co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Na tacy leżał, zrobiony z truskawek i bitej śmietany, wielki napis – PRZEPRASZAM. Nie wiedząc co robię wyskoczyłam przez drzwi, bo wiedziałam, że tylko jedna osoba mogła to przynieść. Jednak na korytarzu nie było już kelnera, a na dół nie chciałam schodzić bojąc się co może tam na mnie czekać. Wróciłam więc do pokoju i usiadłam przed napisem. Wpatrywałam się w niego jakieś 15min, aż mój brzuch dał znać, że jest pusty. Nie miałam wyjścia i musiałam to zjeść. Okazało się, że wcześniej nie zauważyłam bardzo ważnej rzeczy...
  Obok tacki leżał liścik na którym było napisane: Dla Mojej Bohaterki. Miałam mieszana uczucia i nie wiedziałam czy powinnam to otworzyć, jednak ciekawość zwyciężyła. Kiedy otworzyłam karteczkę, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to godzina. Wielkie cyfry nie pozwalały siebie pominąć.
„19:30, jutro, w parku”.
  Wiedziałam od kogo to, wiedziałam jakie to może mieć skutki, wiedziałam jak to będzie wyglądać. Wiedziałam, a mimo to nie zawahałam się ani przez chwilę. Było postanowione. Doszło do mnie, że jutrzejszy dzień może zmienić moje życie...

2 komentarze:

  1. Ej, wiesz co, ja chce kolejna czesc. I TO JUZ !

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chcę następny... Piszesz zajebiście! Zapraszam do mnie:
    http://hands-up-and-touch-the-sky-1d.blogspot.com/
    Proszę skomentuj jeżeli Ci się spodoba...
    P.S Dodaję się do obserwatorów!!!

    OdpowiedzUsuń