sobota, 29 grudnia 2012

Zayn - Rozdział XXIX

Weszłam do domu i poszłam na górę. Wszyscy siedzieli w salonie i chcieli ze mną porozmawiać, ale nie czułam się najlepiej po tym wszystkim i chciałam zostać sama. Weszłam do pokoju, przebrałam się w ciepły sweter i położyłam do łóżka. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Mój organizm był naprawdę wykończony. Po jakimś czasie obudziło mnie pukanie do drzwi.
- Proszę. - powiedziałam cicho.
- No i jak się czuje mój Aniołek? - zapytał Niall wchodząc.
- Przepraszam, że nie zostałam i nie porozmawiałam z wami, ale nie byłam w stanie. Cała ta sprawa całkowicie mnie rozłożyła. Jeszcze jak się dowiedziałam szczegółów...
- Czyli wiesz o ciąży?
- To Ty wiedziałeś?
- Nie mogłem Ci powiedzieć.
- Niall!
- No przepraszam. On chciał to zrobić sam.
- Horan... Czy Ty wierzysz, że to jego dziecko?
- Lil przecież wiesz, że od początku nie podobała mi się Alex i byłem po Twojej stronie.
- Wierzysz czy nie?
- Nie wiem. To wszystko jest takie dziwne. Chyba nie..
- A pomożesz mi udowodnić, że to nie jego?
- No ale jak?
- Nie będzie to takie trudne jak się wydaje. - odpowiedziałam i opowiedziałam mu całą historię z delegacją i rzekomą chorobą mojej siostry.
- To mi się nie podoba. - powiedział Niall.
- Serio? No to poczekaj, aż usłyszysz coś jeszcze...- odparłam i opowiedziałam Horanowi o sekrecie Alex.
- No chyba żartujesz?! Teraz to ja na pewno nie dopuszczę do tego ślubu! - krzyczał chłopak.
- Ciszej... Reszta nie może się dowiedzieć.
- A Zayn?
- Niall... nie mogę mu powiedzieć. Nie chcę, żeby myślał, że nadal kocham Liama.
- A kochasz?
- Idę na dół. - powiedziałam speszona.
- Kochasz?
- Nie wiem.
- Lil!
- No tak zdecydowałam, że chce być z Zaynem i tak jest, ale jak widzę Liama z Alex...
- To nie jest miłość... Daj spokój Lil.
- Wiem Niall, wiem... - powiedziałam smutna i zeszłam na dół.
Zayn siedział na kanapie. Był przygnębiony.
- Kocham Cię. - wyszeptałam mu do ucha i usiadłam na jego kolanach. Przytulił mnie mocno i odparł:
- Tak dawno mi tego nie mówiłaś. Już myślałem, że zmieniłaś zdanie.
- Nigdy. - uśmiechnęłam się i go pocałowałam. Siedzieliśmy tak przez kilka godzin. Nikt nam nie przeszkadzał, a ja uspokoiłam się wewnętrznie. To naprawdę pomogło. Niestety nic nie mogło trwać wiecznie.
- Misiu muszę gdzieś pojechać z Horanem.
- Ale gdzie? - zapytał zdziwiony Zayn.
- Nic ważnego, taka tam pierdoła. Musimy coś kupić.
- Jadę z wami.
- Nie trzeba. Damy sobie radę. - odezwał się głos przy drzwiach. - Chodź Lil bo nie zdążymy i zamknął nam sklepy. - pogonił mnie Niall.
Pożegnałam się z Zaynem i wyszłam z domu.
- Wiesz gdzie jechać? - zapytał Horan.
- Tak.
- A jesteś pewna, że tam będzie?
- Nie.
- Czyli jedziemy na ślepo?
- Tak.
- A jesteś pewna, że dobrze robisz?
- Niall, niczego w swoim życiu nie byłam tak pewna jak tego. Ona nie zniszczy mi życia. - powiedziałam z siłą w głosie i wsiadłam do samochodu. Horan zapalił silnik i pojechaliśmy w stronę Londynu. Od teraz wiele miało się zmienić. Nie tylko na lepsze.

Zayn - Rozdział XXVIII

Wybiegłam z salonu z furią w oczach. Gdybym tylko miała takie zdolności to gwarantuje wam, że ciskałabym piorunami i ziała ogniem. Dawno nie byłam tak wściekła, wszystko we mnie krzyczało! Weszłam do jadalni i nie potrzeba było słów, bo każdy widział jak na dłoni co się ze mną dzieje. Jednak musiałam to z siebie wyrzucić niezależnie od wszystkiego.
- Co TO do jasnej cholery jest?! Popierdoliło kogoś?!
- Lil! - wrzasnął Niall.
- Co Lil?! Co Lil?! Spróbujcie coś powiedzieć, a zabiję gołymi rękoma! CHOLERA JASNA!
Zabrałam torebkę i rzuciłam się do drzwi nie zastanawiając się nad niczym.
- Lily co Ty robisz? - krzyknął Zayn.
- Wychodzę! Nie widać? - odparłam i chwyciłam klucze od samochodu.
- Lil nie rób tego! Lil proszę! Jeśli mnie...
Ale nie usłyszałam co Zayn chciał powiedzieć, bo trzasnęłam drzwiami z hukiem i w ciągu sekundy byłam w samochodzie. Wiedziałam co powiedział: Jeśli mnie kochasz.
"Kocham Cię Zayn." - pomyślałam. "Ale to nie zmienia faktu, że do ślubu nie dopuszczę."
Pędziłam 120km/h nie przejmując się ograniczeniami czy zakazami. W głowie dudniło mi tylko słowo "ślub". To było nie pojęte! Najgorsze było to, że miał się on odbyć za 2tyg. DWA TYGODNIE!!! Byłam pewna, że Liam jej nie kocha, ze robi to tylko po to, żeby zastąpić sobie moją osobę, a Alex była do tego idealna. Moja siostra bliźniaczka, która była identyczna tyle tylko, że ja miałam proste, a ona kręcone włosy. Dla Li była świetnym zastępstwem. Nie widział jej wad i nie znał jej tak dobrze jak ja! A ja wiedziałam do czego jest zdolna, żeby osiągnąć swój cel, a jej celem bynajmniej nie był Liam. Jej celem było odebranie wszystkiego co kocham. Zniszczenie mnie za to, że to mnie zawsze rodzice chwalili, za to, że ona nigdy nie była w ich oczach tak "idealna" jak ja. Nie miałam zamiaru pozwolić cierpieć ludziom, których kocham, tylko dlatego, że jej się tak podoba.
Dojechałam do apteki w której Alex pracowała i z piskiem opon zatrzymałam samochód. Z przedniego siedzenia porwałam zaproszenie i wparowałam do sklepu. Za ladą nie było tej żmii, więc z uśmiechem podeszłam do starszej Pani, która za nią stała.
- Dzień dobry kochana, w czym mogę pomóc? - zapytała uprzejmie.
- Dzień dobry. Szukam Alex. Pracuje może dzisiaj? - zapytałam.
- Niestety od 3 dni jest na chorobowym. Podobno się bardzo rozchorowała. - odparła prawdziwie zmartwiona sprzedawczyni.
- Aha, no to dziękuję bardzo.
- A może coś jej przekazać?
- Nie trzeba. Sama to zrobię. Do widzenia. - odpowiedziałam i wyszłam z apteki.
"Chora powiadasz? To się jeszcze okaże." - pomyślałam i pojechałam do jej mieszkania.
Na miejscu drzwi otworzył mi Liam.
- Co Ty tutaj robisz? - zapytał zdziwiony.
- Przyszłam na pełną miłości pogawędkę z siostrzyczką. - powiedziałam wkładając w to tyle jadu ile tylko mogłam.
- Lil, proszę Cię.
- Nie ma "proszę" Liam! Nie ma "proszę"! Co to do cholery jest?! - krzyknęłam i rzuciłam mu w twarz zaproszeniem. - Myślisz, że dacie mi zaproszenie na WASZ ślub, a ja przylecę cała w skowronkach? No to chyba grubo się pomyliłeś.
- Lily nie wiesz wszystkiego.
- Niby czego?! Niby czego ja nie wiem?!
- Alex jest w ciąży... - odparł głosem pełnym goryczy i smutku.
Wmurowało mnie. Osunęłam się na kanapę. Wiedziałam, że jest zdolna do wszystkiego, ale coś takiego.
- Powiesz coś? - zapytał.
- A co mam powiedzieć?! Ta zdzira zniszczyła Ci życie! Przecież to nie oznacza, że musisz za nią wychodzić.
- Kocham ją. A dziecko nie może wychowywać się bez ojca. - powiedział, ale pierwsze zadanie nie brzmiało przekonująco.
- Skąd wiesz, że Twoje?! Skąd wiesz, że to Twoje dziecko? - byłam naprawdę wściekła.
- Nie wiem. Ale przecież ze mną teraz jest i po tej całej sprawie z Tobą spaliśmy razem, więc musi być moje. Jest moje. - powiedział pewnym głosem.
- Wiesz co Ci powiem? Alex to szuja i gwarantuje Ci, że to nie Ty jesteś ojcem! Udowodnię Ci to! A tak w ogóle to gdzie ona jest?
- Wyjechała na delegację 3 dni temu.
- Delegację powiadasz?
- No tak. Jakaś konferencja, podobno coś ważnego.
- Liam jak Ty mało jeszcze wiesz o ludziach. Obiecuję Ci, że pomogę Ci z tym wszystkim i udowodnię, że to nie Twoje dziecko.
- Ale Lily..
- Żadnego ślubu nie będzie! NIE DOPUSZCZĘ DO NIEGO! - wrzasnęłam i wyszłam.
Poszłam do samochodu i skierowałam się w stronę domu. On jeszcze tego nie wiedział, Alex też nie, a tym bardziej reszta chłopaków, ale ja już wiedziałam co zrobię. Wiedziałam jak ją zniszczę. "Przykro mi Alex, ale tylko ja wiem o Twoim wyjątkowym sekrecie, a teraz sama zmusiłaś mnie do jego ujawnienia. Długo z nami nie zostaniesz." - pomyślałam i z uśmiechem na twarzy pomknęłam do domu.

wtorek, 25 grudnia 2012

Zayn - Rozdział XXVII


Zayn spał i wydawał się taki spokojny, a w głowie dźwięczały mi jego słowa: To serce mam dzięki Tobie i ono zawsze będzie biło dla Ciebie. Pamiętaj, że będę Cię kochał niezależnie od wszystkiego. Nie zapomnij o mnie, nigdy...


Obudziłam się nagle zdezorientowana.
"Co się kurde dzieje?!" - pomyślałam. Moje oczy były mokre, a głowa i myśli, które się w niej tłukły, nie dawały mi spokoju. Leżałam w swoim łóżko co tylko wzmogło moją niepewność i strach.
- A myślałem, że się nie obudzisz...
"Co jest?!" - moje myśli wariowały, było ich miliony, a w głowie brzęczało mi najgłośniej tylko jedno słowo: ZAYN.
- Tęskniłem... Tak bardzo Cię kocham!
- Boże... Zayn! - rzuciłam się mu na szyje. - Ty żyjesz!
- Kochanie o czym Ty mówisz?
- No przecież leżałeś w szpitalu, aparatura nie mogła Ci pomóc! Umierałeś!
- Kochanie wyszedłem ze szpitala po kilku dniach i wszystko ze mną w porządku... Nic nie pamiętasz, ale jak jechałaś do mnie po kłótni z Liamem to miałaś wypadek. Uderzyłaś samochodem w drzewo, bo wpadłaś w poślizg.
- Co Ty mówisz?
- Nie denerwuj się. Miałaś lekki wstrząs mózgu i zanik pamięci, ale to nic groźnego. Byłaś w śpiączce kilka dni, a potem się obudziłaś i przyjechaliśmy do domu. Wczoraj wieczorem zasnęłaś i właśnie wstałaś, ale najwidoczniej nie pamiętasz. Nie przejmuj się skarbie.
- Zayn o czym Ty do cholery mówisz?! Jaki wypadek?!
- Lil spokojnie... Lekarz zabronił Ci się denerwować. Teraz już wszystko jest ok i jesteś ze mną cała i zdrowa.
- Zayn...
- Już cichutko. - powiedział i przytulił mnie mocno.
Nagle rozległo się cichutkie pukanie do drzwi.
- Wejdź. - odpowiedział z uśmiechem Malik.
- Niall! - krzyknęłam i wtuliłam się w niego.
- Tak bardzo bałem się o mojego małego skrzacika ♥ - szepnął Niall.
- Nigdy bym Cię nie zostawiła!
- No to wstawaj leniu! Ubieraj się i na dół na obiadek! - krzyknął ze śmiechem Louis, który właśnie wszedł do pokoju.
Wstałam, ubrałam się uczesałam się i zeszłam na dół na obiadek zrobiony przez Lou. Wszyscy już siedzieli przy stole i czekali tylko na mnie.
- Smacznego kochani! - krzyknął Harry.
Wszyscy zaczęliśmy zajadać przepyszną kaczkę i opiekane ziemniaczki. Była naprawdę wyjątkowa i moja ulubiona. Jednak z każdą sekundą podobało mi się to coraz mniej.
- A może teraz powie mi ktoś o co chodzi.
- Co masz na myśli kochanie? - zapytała El.
- Jesteście dla mnie mili, ale nie byłoby to dziwne gdyby nie fakt, że Harry również taki jest. Lou zrobił moją ulubioną kaczkę i wszytsko jest takie "idealne", a wiem, że nie jest. Dlatego zapytam jeszcze raz: Co się dzieje?
- Może najpierw zjedz. - podpowiedział Zayn.
- Nie mów mi co mam robić! Błagam powiedzcie.
- Lil chodź na chwilę ze mną. - wyszeptał Niall i chwycił mnie lekko za łokieć. Na twarzach wszystkich odmalował się wyraz ulgi. Weszliśmy do salonu.
- Horan o co tu chodzi? - spytałam już mega wkurzona.
- Ale Lil obiecaj, że się nie wkurzysz. - w jego głosie wyczułam błaganie.
- Dobrze, obiecuję. - odparłam.
Niall podszedł do jednej z szafek w kredensie i wyciągnął z niej jakiś kremowy kawałek papieru.
- Co to jest? - zaczęłam się denerwować coraz bardziej, a w głowie pojawiały się różne scenariusze, aż wszystko złączyło się w logiczną całość. Brak Liama, jego związek z Alex, kremowy papier.
- NIE! - wrzasnęłam i stanęłam na równe nogi. - Powiedz błagam, że to nie jest to!
- Lilian... Proszę Cię.
Tylko matka tak do mnie mówiła. Podziałało. Usiadłam ponownie na kanapie.
- Kochanie nie denerwuj się i przeczytaj. - powiedział Niall i podał kopertę.
Wzięłam ją od niego, a po policzkach spływały mi pojedyncze łzy. Otworzyłam zapieczętowaną kopertę z napisem "Dla Lilian". Wyciągnęłam z niej kartkę w takim samym odcieniu co koperta. Było to zaproszenie...
Zaproszenie na ślub Liama i Alex. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Moje ciało znieruchomiało i wiedziałam, że się nie ruszę. Nie mogłam. Dla mnie był to cios poniżej pasa. Niall widząc moją reakcję wyszedł z pokoju i zostawił mnie samą. Nie docierało to do mnie...
Liam i Alex
Alex i Liam...
W mojej głowie wszystko wrzeszczało: POGIĘŁO KOGOŚ?!
Nie wiedziałam co robić. Czułam, że to jeszcze nie koniec rewelacji...


-------------------------------------------------------------------------------------
Kochani ze względu na maturę, nie mam praktycznie w ogóle czasu, ale postaram się
dodać jutro kolejny rozdział. Miłego czytania :)