niedziela, 22 lipca 2012

Zayn - Rozdział XXV

- Więc wybrałaś jego... Jakoś mnie to nie dziwi. Byłem na to przygotowany... On był pierwszy, jego bardziej kochasz.
- Liam, przepraszam.
- Lil, wybrałaś już... Nic na to nie poradzę. - powiedział Payne. Nagle zadzwonił jego telefon.
- Przepraszam, ale muszę to odebrać...
- No skoro musisz to chyba nie ma wyjścia. - odparłam. Liam wstał i podszedł do drzwi. Spokojnie mogłam usłyszeć jego głos.
- Cześć. Tak, nie ma problemu. Kiedy? Zaraz przyjadę. Wszystko w porządku, zrozumie. Do zobaczenia.
"Alex, Boże jak ja jej nienawidzę." - pomyślałam.
- Muszę jechać. Alex zepsuł się samochód i potrzebuje mojej pomocy.
- Rozumiem, że jesteś jedynym, który może jej pomóc?
- Lily przestań.. Już wybrałaś. Nie jestem Twój.
- Nie musisz tego mówić, bo bardzo dobrze o tym wiem, a co do Alex to jeszcze zobaczysz o czym mówię.
- Mam dosyć twojego wymądrzania się...Alex się zmieniła, a gdybyś tylko pozwoliła jej się poznać to zobaczyłbyś, że to ja mam rację.
- Wiem co mówię Liam. Koniec dyskusji. Jedź, bo jeszcze zacznie płakać... - powiedziałam z ironią i wyszłam. Byłam wściekła. Owszem wybrałam Zayna, ale to nie dawało jej prawa do traktowania tak Li. Nadal się o niego martwiłam.
- Gdzie jest Liam? - zapytał Horan kiedy zeszłam na dół.
- Pojechał do Alex, bo była w potrzebie.
- Lily nie przejmuj się... Jeszcze zobaczy jaka jest naprawdę.
- Mam nadzieję Niall... Mam nadzieję. - odparłam i go przytuliłam.

Po kilku dniach stało się coś czego się bałam. Liam przyszedł z Alex i oznajmił, że są parą.
- Jaja sobie robisz?! - krzyknął Louis kiedy zabrał Li do innego pokoju.
- Przecież nie możesz z nią być! Liam jesteś aż tak ślepy? Nie możesz z nią być... Ale Ty chyba naprawdę jesteś głupi...
- Ty też?! Cholera dajcie wy mi wszyscy spokój! Alex wychodzimy! - wparował Liam do salonu, zabrał moją siostrę i po 5min wyszli z domu. Po chwili Harry wyskoczył na Lou, że tak ich potraktował, Niall się wplątał, a ja po prostu musiałam stamtąd wyjść. Pojechałam do Zayna do szpitala.
- Cześć kochanie. - powiedziałam wchodząc na salę. Nagle stanęłam jak wryta.
- Siostro! Siostro! Sioooostro!
- Coś się stało panienko?
- Gdzie jest Pan Malik?
- To panienka nie wie? Pan Malik został dziś rano przeniesiony na OIOM, jego stan się pogorszył.
- Jak to pogorszył?! Jezu siostro gdzie on jest?
- Proszę zejść dwa piętra i tam już panienkę pokierują.
- Dziękuję.
Zbiegłam na dół i dotarłszy na oddział zostałam zaprowadzona do Zayna. Leżał między mnóstwem urządzeń jednak tylko jedno z nich mnie przeraziło. Znów zobaczyłam to co widziałam prawie rok temu. Zayn był podłączony do aparatury podtrzymującej jego serce. Nie mogłam uwierzyć, że historia znów zatacza koło. Zadzwoniłam do chłopaków, pojawili się w ciągu 15min.
- Tak bardzo się boję... Dlaczego znowu muszę przez to przechodzić?! dlaczego ja?! - zaczęłam płakać.
- Kochanie spokojnie. Już raz z tego wyszedł, bo miał Ciebie, teraz też Ciebie ma i też z tego wyjdzie... Nie bój się maleńka. - powiedział Horan z pewnością w głosie jednak jego wzrok skierowany na Louisa i Harrego wyrażał całkiem co innego. Wiedziałam, że teraz historia niekoniecznie skończy się tak dobrze jak na początku. Zayn spał i wydawał się taki spokojny, a mi w głowie dźwięczały jego słowa: To serce mam dzięki Tobie i ono zawsze będzie biło dla Ciebie. Pamiętaj, że będę Cię kochał niezależnie od wszystkiego. Nie zapomnij o mnie, nigdy...


-----------------------------------------------------------------------------------
Jednak będę cały czas... Mam nadzieję, że się cieszycie i że ten rozdział się wam spodoba, pomimo, ze jest krótki. Muszę wstać o 2 w nocy na galę TCA dlatego taki krótki.
Miłego czytania! xxx

Zayn - Rozdział XXIV

- Lily co ona tu robi? - zapytał Niall.
- Nie mam zielonego pojęcia, nie utrzymywałam z nią kontaktu od 10 lat, od kiedy rodzice się rozwiedli.Uwierzcie mi, że ona jest straszna. Nie chcecie mieć z nią nic do czynienia...
- Czy ja wiem, wydaje się miła. - powiedział Liam, który właśnie wyszedł z salonu, gdzie rozmawiał z Alex.
- Ale wcale taka nie jest, tylko się taka wydaje...
- Lil nie rozmawiałaś z nią przez 10lat, pewnie się zmieniła. - zaczął bronić jej Harry.
- Mam jeszcze brata, który po rozwodzie mieszkał z nią i z matką. Wiem co o niej mówił, po drugie nie chcę jej tutaj.
- Przesadzasz. - odparł Zayn i poszedł razem z Harrym i Liamem do Alex. Louis już z nią siedział. Ze mną został Niall.
- Ja Ci wierzę, nie podoba mi się, że nagle się tu zjawia i, że robi zamieszanie...
- Niall boję się... Ona zawsze zabierała to co było dla mnie najważniejsze. Nie chcę was stracić.
- Mnie nie stracisz, na pewno. - powiedział Horan i razem poszliśmy do salonu. Kiedy tam weszłam, już sam widok mi się nie spodobał. Alex zarzucała swoje "cudne" loki, trzepotała rzęsami, chichotała, a to wszystko przy wtórze śmiechów Zayna, Liama i Harrego. Louis siedział niezadowolony. Jemu też się ta sytuacja nie podobała.
- Alex mogłabym Cię prosić na chwilę.
- Pewnie. - wstała ze śmiechem i chłopcy również zaczęli się śmiać, ale za cholerę nie wiedziałam co było w tym takiego śmiesznego.
- Po co przyjechałaś? Znowu chcesz mi zrujnować życie?
- Kochanie o czym Ty mówisz? Przyjechałam bo to nasze urodziny, chciałam się z Tobą pogodzić. - powiedziała ze słodkim uśmiechem.
- Naprawdę się łudzisz, że Ci uwierzę.
- Lily ja naprawdę się zmieniłam.
- To się jeszcze okaże, jutro wracasz do domu.
- Tak właściwie to nie do końca...
- Jak to nie do końca?! - byłam naprawdę wściekła.
- Dostałam pracę w tutejszej aptece. Zostaję na co najmniej 6 m-cy.
- Chyba sobie ze mnie kpisz!
- Nie... Myślałam sobie, że...
- Nie, nie będziesz mieszkać w tym domu.
- Ok. Znajdę sobie jakieś mieszkanie, a do tego czasu będę mieszkać w hotelu.
- I mam nadzieję, że będziesz trzymać się od nas z daleka. - powiedziałam i wróciłam do chłopaków.
Alex weszła do salonu płacząc. "No chyba sobie ze mnie jaja robisz! Kuźwa!" - pomyślałam.
Od razu znalazł się przy niej Liam.
- Alex co się stało?
- Nie znalazłam jeszcze mieszkania, a nie stać mnie na hotel.
- Przecież możesz mieszkać u nas... - powiedział Harry.
- Lily nie bardzo chce mojego towarzystwa..
- Lil.. - powiedzieli Zayn i Liam równocześnie.
- A ja uważam, że Lil ma rację. - odparł Louis, a Niall go poparł.
- Nie ma mowy. Ona zostaje. - powiedział Harry. Nie było już mowy na dyskusję, Alex zostawała.
- Dziękuję! - wybuchnęła radością dziewczyna.
- Jakoś taka zbyt radosna jak na osobę, która przed chwilą rozpaczała. - wyszeptał mi do ucha Horan.
Kurde ta cała sytuacja zaczynała mnie martwic coraz bardziej. Wiedziałam, ze Alex się nie zmieniła, takie osoby się nie zmieniają. Od dzisiaj moje życie miało być jeszcze gorsze.

Po kilku dniach miałam ochotę się zabić. Miałam przy sobie tylko Louisa i Nialla. Oni mnie nie zostawili nawet na sekundę, ale Zayn i Liam byli sprzedani. Oni nie widzieli świata poza Alex, ale wiedziałam, że to tylko chwilowe. Ta dziewczyna była dosłownie wszędzie. Połowa zespołu straciła głowę. Znając Alex wiedziałam, że coś wykombinuje, aby mnie zniszczyć. Na razie zabrała mi chłopaków, czekałam co będzie następne.
- Dzwońcie po karetkę! SZYYYBKO! - usłyszałam krzyki Harrego.
Zbiegłam na dół najszybciej jak się tylko dało. W przedpokoju na ziemi leżał Zayn.
- Jezu! - krzyknęłam i usiadłam przy nim. Wzięłam jego głowę i położyłam na swoich kolanach.
- Zayn nie teraz, nie rób mi tego znowu, nie teraz... - zaczęłam cicho powtarzać. Nagle zauważyłam w kącie Alex, która płakała.
- Coś Ty mu zrobiła?
- Ja nie wiedziałam... Ja tylko chciałam dla zabawy go przestraszyć... Nie wiedziałam...
- NO WŁAŚNIE! Zjawiasz się tutaj i myślisz, że wszystko możesz i wszystko wiesz! Zayn miał operację!
- Karetka przyjechała! - krzyknął Louis.
Sanitariusze zabrali go do karetki. Jeden z lekarzy powiedział, że na skutek podwyższonego ciśnienia i adrenaliny, serce nie wytrzymało i Zayn przeszedł zawał. Nie można było z nim pojechać, ani go odwiedzić przez kilka najbliższych dni, jego stan był zbyt niestabilny. Po 3 dniach pojechałam do szpitala. Zayn leżał i spał, wyglądał tak niewinnie.
- Zayn.. - wyszeptałam, siadając na jego łóżku.
- Lily... znów się spotykamy w szpitalu. - uśmiechnął się lekko.
- A ja znów się bałam o Ciebie.... Boże, czemu znowu muszę przez to przechodzić...
- Lil, wszystko jest w porządku. Zawsze mogło być gorzej. - zaśmiał się.
- To nie było śmieszne... Alex się wyprowadziła, znalazła mieszkanie. Chociaż obawiam się, że i tak będzie nas nadal nękać...
- Czemu jesteś dla niej taka surowa?
- Bo ona nie zasługuje na inne traktowanie... Zobacz gdzie się przez nią znalazłeś.
- Kochanie lekarz powiedział, że kumulowało się to we mnie przez ostatnie kilka dni, więc to nie była jej wina...
- Koniec dyskusji, nie chcę jej w moim życiu. Przez ostatnie kilka dni miałam jedynie Louisa i Nialla. Ty i Liam nie widzieliście świata poza Alex.
- Przecież wiesz, że kocham tylko Ciebie...
- Tak, ale jesteśmy tak podobne, że nie jest trudno zapomnieć którą się kocha.
- Lil i tak musisz się zdecydować którego z nas chcesz bardziej. Nie będziemy czekać wieczność. A gdzie jest Li?
- Od wyprowadzki Alex całe dnie spędza z nią, pomagając urządzić jej mieszkanie.
- No to chyba powinnaś podjąć już decyzję.
- Wiem. Dlatego tu jestem. Przyjechałam tu dla Ciebie i z Tobą wyjadę. Jeśli mam z kimś być to tylko z Tobą. Kocham Liama, ale ta miłość nie ma porównania z tą do Ciebie.
- Mówiłem Ci już jak cudowna jesteś? - powiedział Malik, po czym usiadł, a jego dłonie powędrowały do mojej twarzy. Najpierw ją pogładził i znów poczułam ten ogień. Potem trzymając moją twarz przybliżył się tak, że dzieliło nas tylko kilka milimetrów i powiedział:
- Cokolwiek zrobię, powiem lub pomyślę, będę zawsze robił to wiedząc, że mam Ciebie... - po czym mnie pocałował.
- Kocham Cię i pamiętaj o tym zawsze. - powiedziałam i położyłam się obok Zayna. Liam jeszcze nie wiedział o mojej decyzji, ale coś mi się wydawało, że nie będzie rozpaczał...

----------------------------------------------------------------
Nie będzie mnie przez pewien okres... Nie wiem ile. Pewnie kilka dni.

Miłego czytania xxx

sobota, 21 lipca 2012

Zayn - Rozdział XXIII

Niall wrócił. Już bardziej szczęśliwsza być nie mogłam. Chłopcy znów byli razem. Horan przeprosił, ze mnie zostawił, bo powinien przy mnie być, bo byłam i jestem jego najlepszą przyjaciółką. Ale powiem szczerze, że nie czułam się przez niego zdradzona. Tęskniłam za nim jak cholera, ale rozbiłam przyjaźń chłopaków.. On też miał się z czym uporać.
Całą noc przesiedziałam z Horanem. Rozmawialiśmy o wszystkim, brakowało na tego. Nad ranem zasnęliśmy wtuleni w siebie. W końcu mogłam spokojnie zasnąć, wiedząc, że mój najlepszy przyjaciel jest ze mną.
Rano obudziłam się sama.
"No cóż, widocznie Niall musiał iść. Dzisiaj jest dość ważny dzień w moim życiu, dzisiaj kończę 18 lat. Ciekawe czy ktoś będzie pamiętał..." - pomyślałam i podekscytowana wyskoczyłam z łóżka. Poszłam się umyć i ubrać. Zeszłam na dół do kuchni.
- Śniadanie masz kochanie na stole, ja wychodzę. - krzyknął Liam i po kilku sekundach zniknął za drzwiami.
"Chyba nie pamięta. No trudno..." - pomyślałam i usiadłam, aby zjeść moją jajecznicę.
- Cześć skarbie. - powiedział Zayn wchodząc do kuchni i całując mnie w czoło.
- Cześć Lil. - odezwała się Alice. Nie wytrzymałam.
- Alice, posłuchaj złotko. Lil jestem dla Zayna i Liama. Dla Ciebie jestem Lily, to po pierwsze. Po drugie masz 2 godziny, żeby wynieść się z tego domu. Możesz być dziewczyną Zayna, ale w tym domu mieszkać nie będziesz. To chyba byłoby na tyle. Pudełka na swoje rzeczy możesz znaleźć przy drzwiach. Pa. - wyszłam zostawiając Alice w lekkim szoku. Zayn nie protestował, mimo, iż ta czekała na jego zdanie w tej sprawie. Po 15min usłyszałam jak z hukiem trzasnęły drzwi wyjściowe. "Jeden problem mniej." - pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. Już nie będę musiała udawać, że ją lubię, bo jak dla mnie była zdzirą.
- Lily, Lily! - usłyszałam jak Horan mnie woła. - Lily chodź na chwilę!
"Wiedziałam, że on nie zapomniał." - pomyślałam i zeszłam na dół do salonu.
- O co chodzi Nialler?
- Nie wiem co mam na siebie ubrać.
- Tylko po to mnie wołasz?!
- Oj no bo Ty jesteś w tym najlepsza.
- Weź tą czerwoną polówkę, ładnie będzie wyglądać do tych białych rurek...
- Dzięki skarbie!
- Spoko. - odburknęłam.
- A gdzie jest Harry i Louis?
- Wyszli wcześnie rano coś załatwić.
- Aha.
Po tak wyczerpującej konwersacji poszłam na górę. Jednak było mi trochę przykro, że zapomnieli. Sama nie wiem kiedy zasnęłam. Ok.13 zbudził mnie krzyk Horana.
- Lily.. Lily.. Liiiiiiilyyyyy...!
- Słucham?!
- Wstawaj, jedziesz ze mną na zakupy!
- Zaraz zejdę. - doszłam do wniosku, ze zakupy to nie taki zły pomysł. Wyszłam z Niallem po 15min. Pojechaliśmy do największego centrum handlowego w mieście. Mieliśmy ok. 3-4h chodzenia przed sobą. Po 3h doszłam do wniosku, że jestem wykończona i chcę wracać do domu.
- Jeszcze nie, musimy pójść jeszcze w kilka miejsc.- powiedział Nialler z dziwnym uśmiechem po czym zabrał mnie do Sephory i poprosił Panią o ładny, "próbny" makijaż. Później kupiliśmy w River Island sukienkę i  powiedział, ze nie powinnam jej ściągać tylko od razu się pokazać chłopakom, potem były buty, a na końcu fryzura.
- Horan co tu się dzieje?!
- Nic się nie bój, będzie dobrze.
Po 10min siedziałam w samochodzie w drodze do domu. Żaden samochód chłopaków nie stał przed domem.
- Widzisz nikogo nie ma. Po co ja sie tak wystroiłam!
- Przepraszam, myślałem, że ktoś będzie... - powiedział skruszony Niall.
- Dobra, idę otworzyć. - poszłam do domu i położyłam zakupy na podłodze, już miałam iść na górę kiedy Niall krzyknął z kuchni, żebym otworzyła drzwi na taras, bo duszno jest.
- Masz bliżżżeeeejjj....
- Ale ja jem! - krzyknął.
- No tak, to wszystko tłumaczy... - powiedziałam sarkastycznie pod nosem. Poszłam do salonu i otworzyłam drzwi, wtedy moim oczom ukazał się najpiękniejszy widok świata. Wszyscy moi znajomi, wszyscy moi bliscy wyskoczyli i krzyknęli "Wszystkiego Najlepszego!".
- Hooooooooooran!
- Całkiem nieźle mi poszło, co? - powiedział Niall przytulając mnie od tyłu.
- Kocham Cię mój wariacie.
- Wszystkiego Najlepszego moja solenizantko! Nigdy bym nie zapomniał! - powiedział i mnie ucałował.
Po chwili wszyscy zaczęli do mnie podchodzić, składać życzenia, dawać prezenty. Jak się okazało Harry i Louis wyjechali z samego rana, żeby załatwić catering i lampiony.
- Dziękuję kochani! Dziękuję z całego serca! ♥
- Na sam koniec zostały jeszcze 2 osoby i 2 prezenty... Pierwszy będzie Liam. - kiedy Louis powiedział te słowa, z tłumu wyłonił się Liam z koszykiem w ręku.
- Wiem jak bardzo tego pragnęłaś i jak długo na to czekałaś. Chcę abyś zawsze patrząc na swój prezent myślała o mnie. - wypowiedziawszy ostatnie słowa wyciągnął z koszyka małego szczeniaka.
- Nie wierzę! Liam przecież to jest maltipoo!
- Wiem skarbie... pojechałem rano do samego Londynu, żeby Ci go przywieźć.
- Dziękuję! - powiedziałam i przytuliłam Liama, a potem pocałowałam go w policzek.
- Moje kochanie! Od dzisiaj będziesz nazywał się Lucky. - powiedziałam do szczeniaka i przyłożyłam go do serca.
- Jeszcze został jeden prezent. Zayn... - zapowiedział Louis.
- Zostałem jeszcze ja, bo chciałem, żebyś dostała mój prezent jako ostatni, żeby na zawsze zapadł Ci w pamięć. - powiedział Malik po czym za nim pojawił się Niall z gitarą i usiadł na stołku. - Ta piosenka wyraża wszystko czego nie potrafiłem wyrazić słowami. Horan zaczął grać, a Zayn śpiewać. Chyba dawno nie słyszałam tak pięknego tekstu. Przy słowach:

You've been a long time coming around
Thought i was lost but now i'm found
You're like the final piece of the jigsaw puzzle
I've been waiting for all my life

Zaczęłam płakać. Nigdy nie czułam się tak szczęśliwa. Kiedy Zayn skończył miałam cała mokrą twarz.
- Dziękuję... - wyszeptałam.
- To nie wszystko. - powiedział Malik i wyciągną z kieszeni płytę. - Tutaj masz tą piosenkę nagraną, abyś zawsze, niezależnie od wszystkiego wiedziała, że to o czym ona mówi jest całą prawdą.
- Dziękuję... - powiedziałam, a Zayn zbliżył się do mnie na tyle, żebym mogła go pocałować.
- Jeszcze nie teraz... Nie mogę. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek, tak samo jak Liama.
Po chwili dał się słyszeć krzyk Louisa.
- Lily! Lily! Lepiej, żebyś tu przyszła. - jego głos był dziwnie przestraszony. Pobiegłam jak najszybciej do domu.
- O co chodzi? Stało się coś?
- Idź do drzwi i powiedz mi, że śnię, a jeśli nie śnię to powiedz mi jak to możliwe...
Przeraziły mnie te słowa jeszcze bardziej niż krzyki. Poszłam więc do przedpokoju i stanęłam jak wryta.
- Wszystkiego najlepszego sis!
- Alex... - wykrztusiłam.
- Kto to jest?! - wrzasnął Louis.
- Lou to jest moja siostra... Bliźniaczka. - powiedziałam. Miałam wrażenie, że zaraz zejdę na zawał. Jak widać to jeszcze nie był koniec niespodzianek w moim życiu...


-----------------------------------------------------------------------
Podobało się komuś? Jeśli tak to nie pogardzę komentarzem..:P
Nie no żartuje... :)

Miłego czytania. xxx

Notka ode mnie

Kochani tak bardzo się cieszę, że tyle was tutaj jest. Jestem wdzięczna wszystkim, którzy pokazują swoje zainteresowanie i wsparcie poprzez komentarze. Wielu z was mówi, że mam talent do pisania. Trudno samemu to stwierdzić, bo pisanie to po prostu moja pasja, którą rozwijam od 8-9 roku życia i mam nadzieję stawać się każdego dnia coraz lepsza. Jestem tak bardzo dumna, że tyle wejść jest już na tym skromnym blogu, że jeszcze macie ochotę go czytać i akcja się wam podoba.

Powiem wam, ze ciężko jest dogodzić wszystkim, bo część chce aby Lilly była z Liamem, a część aby była z Zaynem. Trochę ciężko będzie to rozwiązać, ale powiem wam, że mam mały pomysł, który mam nadzieję, przypadnie wszystkim do gustu, pomimo, że będzie troszkę nietypowy. Pojawią się nowe postacie, które trochę zamieszają i to nie tylko w życiu Lilly, ale również w związku Harrego i Lou... Mam nadzieję, że moje pomysły się wam nie znudzą, a wbrew przeciwnie, przybędzie was jeszcze więcej.

Dziękuję za wszystko i oczekujcie nowego rozdziału, który powinien pojawić się już dzisiaj do godziny 24.

Buziaki,
Zannie xxx

piątek, 20 lipca 2012

Zayn - Rozdział XXII

Rano obudziłam się wtulona w Liama. Nie przeszkadzało mi to. Wbrew pozorom to on był tym, który dawał mi poczucie bezpieczeństwa.
- Dzień dobry, piękna.
- Dzień dobry, długo się tak patrzysz?
- Wystarczająco długo, żeby stwierdzić, że byłem idiotą zostawiając Cię samą.
- Na dobre mi to wyszło. - uśmiechnęłam się nie pewnie.
- Ale mi nie... Nie mogłem przestać o Tobie myśleć. Musiałem ochłonąć, przepraszam, że to tak długo trwało.
- Liam to była moja wina.. Kochanie 2 facetów nie jest łatwe.
- Wiem. Jest jedna rzecz dzięki której Zayn zawsze będzie miał przewagę niezależnie od tego co zrobię....
- Przestań. Idę się kąpać. - przerwałam mu i wstałam z łóżka. Kiedy byłam przy drzwiach od łazienki, usłyszałam cichy głos Li.
- Przysięgałaś mu, że Twoje serce będzie należeć do niego. Niezależnie od wszystkiego, jego zawsze będziesz kochać bardziej...
- Wiem. - wyszeptałam ledwo słyszalnym głosem i zamknęłam za sobą drzwi. Wyszłam już uczesana i ubrana. Dzisiaj miałam dzień wolny, a trzeba było zrobić zakupy, bo w domu nic nie było. Zeszłam do kuchni gdzie już rządziła się Alice.
- Dzień dobry. - powiedziałam.
- A cześć... Miło było, ale idę się ubrać. - w ciągu kilku sekund, ubrana w koszulę Zayna, Alice zniknęła z moich oczu.
- A mnie już nie zauważasz? - odezwał się Zayn z uśmiechem.
- Dzień dobry. Jadę na zakupy, potrzebujesz czegoś?
- Chyba nie... Jedziesz autobusem?
- Tak.
- Nie ma mowy, jedziesz ze mną. Nie będziesz się tłukła autobusem z zakupami. - postawił się Zayn.
- Tak właściwie to ona jedzie ze mną. - w kuchni pojawił się nagle Liam.
Nie chciałam robić problemów, więc powiedziałam Li, że muszę z Zaynem o czymś porozmawiać i, że jest to naprawdę ważne. Po krótkiej rozmowie Payne zgodził się, żebym jechała z Malikiem. Ten drugi wyszedł z kuchni z triumfującym uśmieszkiem.
- Nie ciesz się tak, bo rozmowa nie będzie przyjemna. - odpowiedziałam, aby trochę go zgasić, no i udało się. Wyszliśmy na dwór i Zayn od razu wybiegł przede mnie aby otworzyć mi drzwi.
- Dziękuję. - powiedziałam i wsiadłam do samochodu. Po chwili mustang ruszył, a towarzyszył temu ryk silnika. Lubiłam ten dźwięk, nie wiem czemu, ale dobrze na mnie wpływał.
- Zayn... Chcę wiedzieć, dlaczego..
- Dlaczego sąd wysłał mnie na prace społeczne ?
- Tak.
- No cóż. Po moim wyjeździe nie mogłem się znaleźć. Piłem, ćpałem. Pewnego dnia była tak bardzo pijany, żeby bez powodu doczepiłem się do pewnego chłopaka. Pobiłem go, dosyć mocno. Trafił do szpitala z połamanymi obustronnie żebrami, pękniętą kością udową w lewej nodze i z wstrząśnieniem mózgu. Nie uciekałem, sam zadzwoniłem po karetkę, a później po policję.
- Powiedz mi tylko dlaczego go pobiłeś?
- Byłem pijany i zły.
- Na mnie...
- Na siebie, że okazałem się tak słaby, że odszedłem.
Samochód zatrzymał się na parkingu przed supermarketem. Wysiedliśmy z auta. Zayn podszedł do mnie i zamiast iść obok mnie, stanął przede mną i chwycił moją dłoń. Znów poczułam ten sam ogień zalewający moje ciało. Wziął moją dłoń i położył na swoim sercu.
- Czujesz jak bije?
- Tak...
- Nie biłoby gdyby nie Ty. Zawdzięczam je Tobie i chce Ci pokazać, że zrobię wszystko abyś o tym wiedziała. Kocham Cię Lil, niezależnie od wszystkiego.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc po prostu poszłam po wózek i ze śmiechem zaczęłam coś tam opowiadać. Zakupy zrobiliśmy dość szybko i po godzinie już wracaliśmy do domu.
- Co jest?! - zapytałam kiedy wjechaliśmy na podjazd.
Przed domem stał ukochany samochód Lou - czarny Jaguar E-type. Popatrzyłam na Zayna, ale on był równie zaskoczony co ja. Zabraliśmy zakupy i weszliśmy do domu, gdzie w salonie siedzieli Liam, Alice oraz Lou i Harry.
- Cześć Lily. - powiedział Lou z uśmiechem i mnie przytulił. - Zayn. - powiedział do Malika i uśmiechnął się na jego widok.
- Harry, obiecałeś. - powiedział Tomlinson, po czym chwycił Styles'a za rękę i trzymając jego dłoń w swojej, podeszli do nas.
- Dzień dobry Lily. - powiedział Harry.
- No i nie było tak ciężko. - zaśmiał się Lou.
- Co wy tu robicie? - zapytał w kocu Malik. - I gdzie jest El?
- Przyjechaliśmy, bo martwiliśmy się o Lily, myśleliśmy, że jest sama, a już minęło zbyt dużo czasu. - odpowiedział Boo Bear. - A El wróciła do swojego byłego. Nie mam jej tego za złe. Ona jest szczęśliwa, ale ja też jestem. - wypowiadając ostatnie słowa Louis popatrzył się na Harrego i ścisnął jego rękę. Nikt w tym pokoju nie był zdziwiony widząc ich jako parę, bo wszyscy od dłuższego czasu wiedzieli, że coś się święci.
- To ja pójdę rozpakować zakupy. - przerwała milczenie Alice.
Wzięła torba i zniknęła w kuchni. Nie była ona w temacie, nie wiedziała co się dzieje, no i jej "chłopak" mnie kochał. Z jednej strony pomyślałam sobie, że nie jest jej łatwo, ale z drugiej strony zdałam sobie sprawę, że sama się o to prosiła. Usiedliśmy wszyscy w salonie i zaczęliśmy rozmawiać. Na początku było ciężko, ale potem rozmowa sama się potoczyła.
- Ciekawi mnie gdzie jest Niall... - powiedział Liam.
- Nie wiem, pewnie gdzieś siedzi i znowu coś je. - zaśmiał się Harry.
- Oj przestańcie, nie wiadomo co robi, ale tęsknię za nim.
W tym samym momencie kiedy wypowiadałam ostatnie słowa, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę! - wykrzyknęłam i pobiegłam to zrobić. Kiedy tylko je uchyliłam, krzyknęłam z radości i rzuciłam mu się na ramiona.
- Tak bardzo tęskniłam. - powiedziałam zamykając za nim drzwi.

-----------------------------------------------------------------------------------
Jutro rano dodam kolejny rozdział.
Mam nadzieję, że ten was chociaż trochę zadowala. xxx

czwartek, 19 lipca 2012

Zayn - Rozdział XXI

Zayn wszedł na salę równo o 10:00. Najstarsze dzieci były w szkole, a 5 młodszych została w ośrodku.
- Cześć, odnośnie dzisiejszej nocy...
- Przestań. - przerwałam mu. - To Twoje życie i możesz robić z nim co chcesz. Teraz weź Oscara i Amandę i zajmij ich czymś, bo ja muszę poświęcić trochę czasu reszcie.
- Ale Lil... - w jego głosie słychać było nutę smutku i skruchy.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Już nie jestem dla Ciebie Lil, więc przestań się tak do mnie zwracać i swojej dziewczynie powiedz to samo. - powiedziałam na jednym oddechu, po czym odwróciłam się napięcie i poszłam zająć się Amelią, Liz i Jacobem. Nie dałam mu szansy odpowiedzi, bo wcale na nią nie czekałam, nie chciałam jej. Zayn cały dzień próbował ze mną porozmawiać, ale ponieważ to ja dawałam mu opinię w sądzie, musiał wykonywać wszystkie moje polecenia. Zajęłam go na tyle, że nie miał czasu zamienić ze mną nawet słowa. Niestety maluchy poszły po południu na drzemkę, a starsze jeszcze nie wróciły ze szkoły. Wiedziałam, że musimy porozmawiać i nie ucieknę od tego nawet na milimetr.
- Lil musimy porozmawiać.
- Chyba Ci coś wcześniej powiedziałam na temat "Lil". Już nią dla Ciebie nie jestem. To po pierwsze, po drugie nic nie musimy i nic nie musisz mi mówić. W sumie sama nie wiem czy chcę cokolwiek wiedzieć. Wiesz co jest najgorsze? Nie fakt, że popełniłeś przestępstwo i że wysłał Cię tu sąd, bo wydaje mi się, że znam Cię na tyle, że wiem, że niektóre rzeczy robisz z głupoty, ale najgorsza jest świadomość, że złamałam Ci serce i przeze mnie kochasz teraz kogoś kto leci tylko na Twoją kasę, najgorsza jest świadomość, że to ja spierdoliłam Ci życie i właśnie dlatego nie mogę z Tobą rozmawiać i patrzeć Ci w oczy. Chociaż w sumie jest jedna rzecz, która jest jeszcze gorsza - Twoja nienawiść. Zayn, którego znałam nigdy nie powiedziałby do mnie tego co wczoraj wyszło z Twoich ust. Przepraszam Cię, bo wiem, że to moja wina, ale ja nie mogę z Tobą rozmawiać, nie potrafię, bo nie chcę rozmawiać z kimś dla mnie totalnie obcym.
- Lil...
- Przestań do cholery! Nie znam Cię, ok?! Nie wiem kim jesteś i niech tak na razie zostanie.
Wstałam, bo Liz się obudziła. Zayn nadal siedział i chyba przeżył lekki szok, jeśli chodzi o moją reakcję.
- Jesteś inna, silniejsza. A myślałem, że po moim wypadku już silniejsza nie będziesz. Pamiętaj, że nigdy Cię nie nienawidziłem i nigdy nie będę. Pamiętaj, że żyję dzięki Tobie. Pamiętaj, że niezależnie od wszystkiego zawsze będziesz moją Lil i nic nigdy tego nie zmieni. Pamiętaj, że ja wciąż Cię kocham... - wyszeptał te słowa wprost do mojego ucha, stojąc za mną i trzymając swoje ręce na mojej tali. Kiedy poczułam jego dotyk, całe moje ciało zadrżało i obudził się we mnie ogień, którego się bałam, a który już dawno zgasł. Zayn odsunął się ode mnie i poszedł do reszty dzieciaków. Nie wiedziałam co mam myśleć. Nie chciałam teraz myśleć. Do 18:00 nie rozmawialiśmy. O szóstej przyszła Lucy zająć się dzieciakami, bo mój dyżur dobiegł końca, co oznaczało, że Zayn również skończył.
- Mogę wrócić z Tobą? Chciałbym porozmawiać.
- Mustang stoi przed budynkiem, a ja idę na nogach. Może lepiej jedź.
- Nie. Zabiorę go jutro. - powiedział po czym otworzył samochód, zabrał torbę, zamknął go, schował kluczyki i do mnie dobiegł.
- Zayn nie wiem czy to dobry pomysł. Alice czeka na Ciebie w domu. Powinieneś być ze swoją dziewczyną.
- Kiedyś ją miałem, ale nie wiem czy uda mi się do niej wrócić. Alice nic dla mnie nie znaczy i nie znaczyła. Była tylko fajną odskocznią, zapomnieniem o...
- O mnie... - wyszeptałam.
- Nie, o moich problemach, ale na pewno nie o Tobie. Lil spójrz na mnie. - powiedział i chwycił moją twarz w dłonie. - Jesteś jedyną kobietą, którą kochałem i jedyną, którą chce kochać. Przewróciłaś mój świat do góry nogami dosłownie i w przenośni, ale moje życie nie ma sensu bez Ciebie.
- Zayn... Nic już nie będzie takie jak kiedyś. Kochałam Ciebie, ale kochałam też Liama.
- Wiem. Wiem też, że nadal kochasz nas obu. Ale ja poczekam, nawet całą wieczność, bo jesteś jedyną osobą z którą chce dzielić swoje życie.
- Liam...
- Wiem, przecież mówię, że będę o Ciebie walczył tak długo jak tylko będzie to potrzebne, ale...
- Zayn, LIAM! - wykrzyknęłam i pobiegłam w stronę domu. Na podjeździe stał czarny mercedes - ukochane auto Li. Z hukiem wpadłam do środka i zaczęłam krzyczeć:
- Liam! Liaaaam!
Z salonu wyłonił się wysoki mężczyzna, z pięknymi oczyma, pięknymi włosami, cały idealny w swojej idealności.
- Lil! - wykrzyknął i wtulił głowę w moje włosy i moją szyję. Objęłam go mocno, aby się upewnić, że to na pewno on. Po policzkach spłynęło nam kilka łez.
- Lil nie płacz... Już jestem i tym razem na pewno nie odejdę. - powiedział i pocałował mnie w policzek.
W drzwiach stał Zayn, z tą samą miną, którą widziałam w szpitalu. Jednak po dłuższym przyglądaniu mu się, doszłam do wniosku, że teraz nie widzę tylko smutku i złamanego serca, ale widzę też wolę walki i odwagę. Tym razem nie zamierzał się poddać.
"Tym razem będziesz moja..." - pomyślał Malik.
- Cześć Misiu! - Alice rzuciła się na Zayna i wetknęła swój język w jego usta.
"Odpuść sobie... Nie Twoja liga." - pomyślałam. Spojrzałam znów na Liama i się uśmiechnęłam. Nie wiem dlaczego, ale widząc go, czułam, że nic złego nie może się już zdarzyć...

-------------------------------------------------------------------------------------------
Natchnęło mnie, ale wiem, że nie jest to najlepszy rozdział :P
Miłego czytania xxx

Zayn - Rozdział XX

Szczęśliwy ten, kto godzi się z przeciwnościami, jakie zsyła mu los.
~  Mikołaj Gogol

Po wyjściu z toalety poszłam do Lucy i poprosiłam, aby mnie dzisiaj zmieniła bo bardzo źle się czuję. Dziewczyna nie pytała o więcej i poszła zająć się moją grupą, po czym ja od razu wyszłam z budynku. Postanowiłam, że tym razem wrócę do domu na nogach. Miałam do przejścia ok. 5km, ale potrzebowałam tego, musiałam ochłonąć. Nie mogłam pojąć, jak to jest w ogóle możliwe, że on się znów znalazł w Bradford. Co mnie gnębiło to fakt, że trochę się bałam. Nie miałam pojęcia dlaczego przysłał go sąd, ale bałam się odpowiedzi bardziej niż czegokolwiek innego. Po 2h spaceru znalazłam się przed domem, otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Poszłam na górę do sypialni, zrzuciłam z siebie ubrania, nalałam wody do wanny i w niej usiadłam. Siedziałam i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Zbyt wiele myśli biło się w mojej głowie. To wszystko było zbyt dziwne.
Po 1h siedzenia w wannie wstałam i poszłam się przebrać w coś do spania. Ponieważ kiedyś mieliśmy wszyscy wspólną szafę na korytarzu, owinęłam się ręcznikiem i wyszłam na korytarz. Myślałam, że dostanę zawału!
- Ja tylko spodni szukam. - powiedział Zayn i się uśmiechnął.
- Co Ty tutaj do cholery robisz?!
- No jestem u siebie w domu.
"No w sumie fakt." - pomyślałam. - Ale ja też tu jestem! Wchodzisz bez pytania i się rządzisz! To ja o ten dom dbałam kiedy was nie było.
- A może mam Ci przypomnieć dlaczego zostałaś sama? Bo jeśli dobrze się orientuję to sama sobie byłaś winna?
Ze łzami w oczach pomyślałam tylko, że to był cios poniżej pasa. Weszłam z powrotem do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Usiadłam na podłodze i się totalnie załamałam.
"Akurat teraz! Akurat kiedy już zaczynałam sobie wszystko układać, on musiał pojawić się w moim życiu znowu!" - nie chciałam do siebie dopuszczać innych myśli, niż te w których on był wszystkiemu winien, pewnie to był mój błąd, ale wtedy o tym nie myślałam w ten sposób. Słyszałam przez drzwi jak wchodzi do pokoju Hazzy, zostawia tam rzeczy i schodzi na dół. Po chwili doszły do mnie jakieś hałasy z kuchni. Godzinę później pod drzwiami usłyszałam głos:
- Na dole zrobiłem Ci kolację, ja wychodzę bo umówiłem się z dziewczyną. Nie wiem kiedy wrócę. - powiedział i kilka sekund później usłyszałam trzask drzwi wejściowych, ryk mustanga i ciszę. Otworzyłam drzwi i zeszłam do kuchni. Na stole przy świecach leżało ciepłe spaghetti z bazylią, moje ulubione. Byłam diabelnie głodna, ale nie mogłam tego zjeść, po prostu nie przeszłoby mi to przez gardło. Otworzyłam więc lodówkę, wyciągnęłam jogurt, a z szafki kawałek bułki i wróciłam na górę. Po godzinie już spałam. W pewnym momencie wybudził mnie czyjś śmiech. Był to damski głos, bardzo wysoki. Usłyszałam jak Zayn i jakaś laska "wchodzą" po schodach. Jedyne odgłosy jakie dochodziły ze schodów, a później z pokoju Hazzy to były pojękiwania i okrzyki. Pragnęłam albo umrzeć, albo stracić słuch. Nałożyłam poduszkę na głowę, przydusiłam do uszu i po 30min znowu zasnęłam. Obudziłam się o 7 i postanowiłam, że dziś pójdę do DD na cały dzień. Wstałam z łóżka, wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i zeszłam do kuchni. W drzwiach od lodówki "czekała" na mnie długonoga blondynka. No cóż nie była brzydka, ale raczej nie wyglądała na osobę, która jest tutaj z miłości. Wyrażała wszystko. Seks i pieniądze, nic więcej nie było jej potrzebne.
- Część, nazywam się Alice, miło mi Ciebie poznać. - podeszła do mnie z wyciągniętą ręką i chorobliwie słodkim uśmiechem.
- Cześć, jestem Lily i właśnie wychodzę. - odpowiedziałam ze sztuczną uprzejmością.
- Aaaaa... Lil. Słyszałam co nieco o Tobie...
Odwróciłam się.
- Lil mówią do mnie tylko 2 osoby i niech tak zostanie...
- No i każdej z nich złamałaś serce...
- Przepraszam bardzo, a kim Ty jesteś, że mnie oceniasz? Obawiam się, że jeszcze nie masz takiego prawa. Do widzenia. - odpowiedziałam ze złością w głosie i wyszłam. "Nie ma prawa mi mówić co zrobiłam, kim byłam i kim jestem. Niech spieprza."
Poszłam na autobus, który podjechał po 5min i 30min później bawiłam się już z dzieciakami. Wiedziałam, że o 10:00 Zayn będzie musiał przyjść i zacząć odpracowywać karę. Wiedziałam i bałam się tego, ale jednego byłam pewna - od jego wyjazdu zmieniło się parę rzeczy, zmieniałam się ja, stałam się silniejsza i od dzisiaj, każdego dnia, będzie doświadczał mojej siły.


----------------------------------------------------------------------------------------
Oprócz chłopaków żadna z postaci nie jest wzorowana na kimś z ich otoczenia, więc żeby nie było zarzutów i niepotrzebnych domysłów! :)

Miłego czytania! xxx

niedziela, 15 lipca 2012

Zayn - Rozdział XIX

Możesz zacząć życie no­we. Jeszcze raz przyj­rzyj się spra­wom tak, jak zwykłeś to czy­nić. Na tym bo­wiem po­lega od­rodze­nie życia.

Minęły już 2 miesiące odkąd jestem sama. Ciągle nie mam nikogo, ale postanowiłam zmienić swoje życie. Kiedy obudziłam się cała mokra, na mokrej posadzce, zrozumiałam, że nie może tak dalej być. Jeśli coś kochasz to musisz o to walczyć. Postanowiłam, że zacznę od siebie samej. Najpierw ogarnęłam w domu, rozjaśniła ściany, chciałam, żeby to miejsce tętniło życiem. Potem poszłam do fryzjera. Niby banalne, ale pomaga. Skróciłam włosy, zrobiłam grzywkę i rozjaśniłam końcówki. Byłam całkiem inną osobą, ale tylko z zewnątrz. Jeszcze pozostała mi ta najcięższa część. Zaczęłam się bardziej udzielać społecznie. Dwa razy w tygodniu chodzę do Domu Dziecka. W końcu się spełniam i czuję, że coś się zmienia.
Pewnego dnia, kiedy byłam u dzieci, Lucy - jedna z opiekunek, powiedziała mi, że za 2 dni będziemy miały nowego wolontariusza, który został do nas wysłany przez sąd. Miał odpracowywać w Domu Dziecka. Kiedy się o tym dowiedziałam to trochę się przestraszyłam. Dzieci potrzebują odpowiedniego podejścia, a nie jakiegoś zbira. Niestety żadna z nas nie miała wpływu na decyzję sądu.

Dwa dni później poszłam jak zwykle na swoją zmianę o 16. Wchodząc przez drzwi, zostałam złapana za ramię przez Lucy.
- Kochanie on będzie pod Twoją opieką.
- Żartujesz?!
- Nie. To była decyzja dyrektorki. Stwierdziła, że jesteś tak dobra, że tylko Ty możesz się tym zająć.
- Ale ja nie chcę... Boję się.
- Wiem kochanie, ale będzie dobrze. Chłopak czeka na Ciebie u dzieci.
Weszłam do mojej grupy. "Zbir" siedział na dziecięcym krześle, a wszystkie dzieci siedziały na nim. Dosłownie!
- Dzień dobry. - powiedziałam. - Nazywam się Lily i od dzisiaj jest Pan pod moją opieką i stosuje się do moich zaleceń. - wypowiedziałam to zdanie tyłem do grupy, ponieważ kładłam rzeczy na biurku. Kiedy się odwróciłam, chłopak stał przede mną.
- Cześć Lil.
- Jezu... - powiedziałam i wybiegałam z płaczem. Pobiegałam prosto do łazienki, zaryglowałam drzwi i zaczęłam przeklinać los. "Dlaczego on?!", "Dlaczego teraz?!"....
Moje myśli toczyły ze sobą wojnę. Nagle usłyszałam pukanie.
- Lil, proszę Cie wyjdź... Lil...
- Zostaw mnie, nie teraz. Myślisz sobie, że przyjdziesz i wszystko naprawisz?! Myślisz, że tak po prostu mogłeś mnie zostawić, a teraz wracasz i jakby nigdy nic mówisz tym swoim cholernie seksownym głosem "Cześć Lil."...
- Lily proszę, porozmawiaj ze mną. Nikt nie mówi, że mi było łatwo. Proszę wyjdź...
- Nie! Nie teraz! Zostaw mnie ZAYN....

------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że takie krótkie, ale nie miałam więcej czasu, bo wyjeżdżam. Ogólnie ostatnio zabiegana jestem. Jadę do Wawy więc mam 4-5h w jedną stronę... Powinnam w tym czasie coś napisać :) Nowy rozdział dodam w piątek jak wrócę! Mam nadzieję, że się podobało :)  xoxo

niedziela, 1 lipca 2012

Zayn - Rozdział XVIII

Kiedyś przeczytałam takie słowa:
"To straszne uczu­cie, kiedy cze­goś bar­dzo prag­niesz, ale wiesz, że nig­dy te­go nie ot­rzy­masz, że to nig­dy nie sta­nie się twoim udziałem i wciąż po­zos­tają ci tyl­ko smut­ne, po­ranione, ste­rane życiem myśli, tęskno­ta i te sa­me, sta­re, zbladłe już lek­ko bliz­ny na ser­cu... "
Właśnie one natchnęły mnie do napisania tego rozdziału. Powiem szczerze, że bardzo utożsamiam się z Lily, tak jakby jej życie było moim. Może to dlatego, że w pewien sposób ją stworzyłam, że piszę coś co przychodzi mi na myśl. Czasem pragnęłabym przejąć jej życie. Mam nadzieję, że docenicie moją pracę, każdy jej fragment.
Przepraszam, że tak długo czekaliście na ten rozdział, ale nie było mnie w Polsce ostatnio, a wcześniej miałam zbyt dużo problemów, jednak mam nadzieję, że jak go skończycie czytać  to dojdziecie do wniosku, że warto było czekać...

---------------------------------------------------------------------------------


Minął już miesiąc. Wróciłam ze szpitala po tygodniu. Mieszkam sama. Nie mam już nikogo. Teraz już wiem, że bardziej spieprzyć się nie dało.

---------------------------------------------------------------------------------

Po opuszczeniu szpitala wróciłam do domu chłopaków. Jednak zdawałam sobie sprawę, że to kwestia czasu, aż będę musiała się wyprowadzić. Pola i Mania wróciły do Polski, bo pierwsza dostała się tam na wymarzone studia, a Mania dostała pracę w radiu, o której zawsze myślała. Jednak miałam ze sobą Liama. Jednego z dwóch facetów, których kochałam.
- Przepraszam... Obiecaj, że mnie nie zostawisz. Nie zniosę tego. - to były zdania, które wymawiałam do Payne'a codziennie w nocy, kiedy budziłam się z koszmaru, a on za każdym razem obiecywał, że nie zostanę sama. Nie mogłam spać, nie mogłam jeść, nie mogłam funkcjonować. Nie mogłam wybaczyć sobie, że tak bardzo pragnąc tego jedynego szczęścia - całe zniszczyłam. Niall i Harry omijali mnie szerokim łukiem. Nie mogli mi wybaczyć tego co się stało po tym jak Zayn zobaczył mnie i Liama. Jedynie Louis i El ciągle byli moją podporą... Wiedziałam, że tylko kwestia czasu, żeby się to zmieniło. Malik wyprowadził się z domu i wynajmował małe mieszkanie nad lokalnym kasynem. Kiedy doszłam do siebie na tyle, żeby móc się z nim spotkać - poszłam tam. Jednak to co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Lekko słaba jeszcze weszłam po wąskich schodkach na górę, gdzie był pokój Zayna. W środku, na łóżku leżał pijany Zayn. Po pokoju walały się butelki i jakieś dziwne woreczki z proszkami i tabletkami. Na kanapie leżały 3 naćpane prostytutki. Podeszłam do Malika.
- Zayn.. Zayn proszę... - szturchnęłam go. Po chwili otworzył oczy. Ale nie były to te oczy, które kochałam - brązowe, duże, pełne ciepła. Te, owszem były brązowe, ale nie było w nich nic. Tak jakby ich właściciel był martwy. Malik podniósł się lekko i roześmiał mi się prosto w twarz, poczułam woń alkoholu.
- Oooo... Kogo ja tu widzę! No, ale mogłem się domyśleć, że suka taka jak Ty, przebywa tylko w takich miejscach... Hahahahaha...
- Zayn proszę...
- Wypieprzaj! Nie chcę Cię znać i widzieć! SPIEPRZAJ z mojego życia! - wrzasnął i szarpiąc moje ramie wyrzucił mnie za drzwi. Ostatnie zdanie jakie usłyszałam:
- Chodźcie Misiaczki, czas zająć się waszym kociaczkiem... - powiedział Zayn do dziewczyn i po kilku minutach zaczął mruczeć i pojękiwać.
Z bolącym ramieniem, spuchniętymi oczami usiadłam na tych samych schodach po których weszłam i nie zwracając uwagi na deszcz, zaczęłam szlochać jeszcze bardziej.
Po 15min przyjechał po mnie Liam.
- Wiedziałem, że tu Cię znajdę..
- Widziałeś to?
- Tak.
- WIDZIAŁEŚ TO?!
- Tak.
- I nic z tym nie zrobiłeś?! Jak mogłeś go tak zostawić! Zostaw mnie, nie dotykaj mnie! - krzyczałam odpychając Liama. - Gdybyś mnie od początku zostawił w spokoju to nic by się nie wydarzyło! Nie musiałabym Cię kochać i nadal byłbym szczęśliwa z Zaynem! Dlaczego mi to zrobiłeś?! DLACZEGO?! - z każdym słowem krzyczałam i płakałam coraz bardziej. Wyrwałam się z ramion Liama i uciekłam gdzieś w dół drogi. Po 10min się odwróciłam. Nie biegł za mną. "No i dobrze. Zniszczyłeś mi życie.". Po kilku godzinach wróciłam jednak do domu. Zapukałam do drzwi, ale nikt mi nie otworzył. Wszędzie było ciemno. Znalazłam zapasowy klucz pod jedną z doniczek i weszłam do środka. Nikogo nie było. Zapaliłam światło. Zaczęłam wołać każdego po kolei, ale nikt się nie odezwał. Weszłam do kuchni. Na stole leżała kartka:

"Niall i Harry wyjechali do Londynu. Liam wyjechał do USA. Chcieliśmy zostać i Ci pomóc, ale nie mogliśmy. Zraniłaś wszystkich i nie potrafiłaś docenić pomocy. Zniszczyłaś Zayna, zniszczyłaś Liama, zniszczyłaś przyjaźń nas wszytskich, a mimo to myślałaś tylko o sobie. My również nie mogliśmy zostać. El i Louis"
Przeczytałam ją i upadłam na ziemię. Mieli rację. Wszystko było moją winą. Byłam nikim. Leżałam cała mokra, na zimnej posadzce i jedyne o czym myślałam to o tym, że miałam wszystko, a teraz zostałam bez niczego.

------------------------------------------------------------------------------------------

Minął już miesiąc. Wróciłam ze szpitala po tygodniu. Mieszkam sama. Nie mam już nikogo. Teraz już wiem, że bardziej spieprzyć się nie dało.


------------------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że jeszcze was nie nudzą moje rozdziały, a jeśli nadal wam się to podoba to komentujcie, pokazujcie innym, a ja wciąż będę pisać :)