niedziela, 27 maja 2012

Zayn - Rozdział XVII

Dziwne uczucie kochać dwóch facetów. To tak jakby całe twoje życie było żywcem wzięte z "Plotkary", a Ty jesteś Blair - kobietą, która kocha dwóch totalnie różnych mężczyzn. Pierwszy z nich - Chuck - to miłość jej życia, osoba przez którą wiele straciła i wiele zyskała, osoba dla której gotowa byłaby się zabić. Ta miłość jest pełna tajemnic, jest niebezpieczna i nigdy nie wiadomo co się w niej wydarzy. Drugi - Dan - to miłość, która niedawno rozkwitła. Miłość powstała ze współczucia i przyjaźni, zupełnie tak jak moja i Liama. Ta miłość jest dla Blair pewna, jest szczęśliwa i łagodna, zawsze bezpieczna i bez zaskoczeń.
Życie jak w filmie, co? Każda z nas o takim marzy. Ja też chciałam, żeby moja miłość była jak z bajki, żeby był książę na białym koniu i żebym była księżniczką. Niestety nigdy nie wyobrażałam sobie 2 książąt, 2 białych rumaków, a tylko jednej księżniczki i tylko jednego serca. Ta bajka przerodziła się w koszmar, w którym koniec, końców ktoś zostawał sam ze złamanym sercem....

Obudziłam się z myślą, że boję się nadchodzącego dnia. Otworzyłam oczy. Przy łóżku, na szpitalnym stoliku stał bukiet róż - moich ulubionych. Od razu wiedziałam, że to Liam. Zayn mnie kochał i znał, ale on nie był typem faceta, który przynosi kwiaty. Odwróciłam głowę w drugą stronę. Przy moim łóżku spał Payne. Wyglądał tak pięknie. Na jego twarzy malował się delikatny uśmiech, jakby śnił o czymś przyjemnym. Ręce miał złożone na piersi. Jego włosy jak zawsze układały się bez zarzutu. Był tak cudowny. Uśmiechnęłam się pod nosem i nawet nie zauważyłam kiedy się obudził.
- Dzień dobry! - odezwał się z uśmiechem.
- Dzień dobry śpiochu... tak mnie pilnujesz, że sam zasypiasz? - powiedziałam i zaczęłam się śmiać. Payne też się zaśmiał, ale nagle jego twarz przybrała trochę inny wyraz. Patrzył się na łóżko. Tam gdzie leżała moja dłoń. Jego ręka przybliżała się coraz to bardziej, ale delikatnie...
- Oj no... - powiedziałam i chwyciłam jego rękę, jemu zajęłoby to całą wieczność.
Popatrzył się lekko zaskoczony, po czym na jego buźce wylądował uśmiech.
- Myślałem..
- Tak kocham Zayna... ale... - odwróciłam głowę i wyszeptałam. - Jego tu nie ma. Jesteś tu Ty, a ja... chyba Cię kocham...
Liam oniemiał. Jednocześnie był zszokowany i szczęśliwy.
- Lily, przepraszam, że musisz przez to przechodzić.
- Nie przepraszaj, to w pewien sposób moje serce... na miłość nic nie poradzisz. - uśmiechnęłam i pokazałam mu, żeby koło mnie usiadł. Liam wstał i nie usiadł koło mnie, tylko się obok mnie położył i objął ramieniem. Położyłam głowę na jego torsie. Poczułam miarowe bicie serca, a jego dłoń przykryła moją.
Dziwne, ale czułam się szczęśliwa. Nie myślałam o Zaynie. Zdawałam sobie sprawę, że za 5min będę miała okropne wyrzuty sumienia, ale póki co miałam zamiar cieszyć się tymi 5 minutami. Mimo, iż przed chwilą wstaliśmy, zasnęliśmy tak objęci.
Obudziłam się po 2h. Liam ciągle spał przytulony do mnie. Uśmiechnęłam się. Jednak moje szczęście nie miało trwać długo. Odwróciłam głowę w stronę szklanych drzwi. Za drzwiami stał Zayn. Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam. Z jego twarzy biło 10000 emocji. Jednak 2 zapamiętam na całe moje życie. Oczy spuchnięte od łez i mokra twarz uwydatniły jego smutek. Pustka w oczach.... Ona pokazała jego złamane serce. W tym momencie żałowałam, że nie zabiłam się skuteczniej. Miałam wrażenie, że połowa mnie umarła i już nigdy nie wróci....

sobota, 19 maja 2012

Zayn - Rozdział XVI

Była taka piękna pogoda. Wszystko było dziwnie idealne. Gorący dzień dawał się we znaki. Jednak czułam sie tak dobrze. Nagle usłyszałam męski głos:
- Lily no chodź na dwór.
Nie wiedziałam kto mnie woła. Wstałam z ogromnego łoża, na którym leżałam i zeszłam na dół. W sumie to nie wiedziałam w jakim mieszkaniu byłam, ale było niesamowite! Z kuchni wydobywały się kuszące zapachy. Na stole leżały naleśniki z truskawkami, jagodami, malinami i bitą śmietaną. Jeszcze lekko ciepłe, aż mi ślinka pociekła. Znów usłyszałam ten głos:
- Kochanie, czekam!
"Kurcze" pomyślałam, "Kto to jest?". No nic. Wyszłam powoli z kuchni i skierowałam się w stronę wyjścia. Moim oczom ukazał się ogromny ogród z wieloma rodzajami kwiatów. W drzwiach od tarasu stał nie kto inny, tylko on... Nie mogłam w to uwierzyć. Byłam tak cholernie szczęśliwa kiedy go zobaczyłam. Odwrócił się do mnie, tak abym mogła zobaczyć twarz, ale to nie było potrzebne. Jego poznałabym wszędzie. W każdym stroju, w każdej fryzurze... Podeszłam do niego i z uśmiechem na twarzy powiedziałam:
- Już myślałam, że nie wrócisz... Tęskniłam...
- Ja też. - zbliżył się do mojej twarzy i mnie pocałował.
Kiedy poczułam go przy sobie, wiedziałam, ze jestem bezpieczna, że już nigdy nie odejdzie...

--------------------------------------------------------------------------

Była taka piękna pogoda. Wszystko było dziwnie idealne. Gorący dzień dawał się we znaki. Jednak czułam sie tak dobrze. Nagle usłyszałam męski głos:
- Lily no chodź na dwór.
Nie wiedziałam kto mnie woła. Wstałam z ogromnego łoża, na którym leżałam i zeszłam na dół. W sumie to nie wiedziałam w jakim mieszkaniu byłam, ale było niesamowite! Z kuchni wydobywały się kuszące zapachy. Na stole leżały naleśniki z truskawkami, jagodami, malinami i bitą śmietaną. Jeszcze lekko ciepłe, aż mi ślinka pociekła. Znów usłyszałam ten głos:
- Kochanie, czekam!
"Kurcze" pomyślałam, "Kto to jest?". No nic. Wyszłam powoli z kuchni i skierowałam się w stronę ogrodu. Moim oczom ukazał się ogromny ogród z wieloma rodzajami kwiatów. W drzwiach od tarasu stał nie kto inny, tylko on... Nie mogłam w to uwierzyć. Byłam tak cholernie szczęśliwa kiedy go zobaczyłam. Odwrócił się do mnie, tak abym mogła zobaczyć twarz, ale to nie było potrzebne. Jego poznałabym wszędzie. W każdym stroju, w każdej fryzurze... Podeszłam do niego i z uśmiechem na twarzy powiedziałam:
- Już myślałam, że Cię nie zobaczę... Tęskniłam...
- Ja też. - zbliżył się do mojej twarzy i mnie pocałował.
Kiedy poczułam go przy sobie, wiedziałam, że już nic, ani nikt nie stanie między nami. Wiedziałam, że wszystko już będzie dobrze...

-------------------------------------------------------------------------

- Lily, Lily... słyszysz mnie?
Dochodziły do mnie jakieś głosy jakby zza ściany. Byłam nieco przerażona.. Jeszcze przed chwilą byłam w ramionach faceta, za którym tęskniłam od kilku tygodni, a po chwili znalazłam się w ramionach faceta, którego kocham od kilku tygodni, a teraz nagle jestem tutaj. Jest ciemno i nie wiem co się dzieje.
- Lily...
"Czego ten facet ode mnie chce?!" pomyślałam i zaczęłam płakać. Czułam się przytłoczona, nie dawałam rady...
- Lily spokojnie, nic się nie dzieje... nie płacz.
"Boję się... zostaw mnie" znowu pomyślałam.
- Lily.. - zawołał ktoś po raz ostatni i mną szarpnął. Nagle tak jakbym obudziła się z jakiegoś letargu.
Zobaczyłam biały sufit i za bardzo świecącą po oczach lampę...
- No nareszcie. Tak strasznie się bałem.. - przede mną pojawił się Zayn. - Jak mogłaś to zrobić?! Tak bardzo się martwiłem...
- No bo to wszystko, to przeze mnie... gdyby nie ja... - z trudem wyszeptałam.
- Nic z tego co się stało, nie było Twoją winą...
Nie mogłam uwierzyć, że usłyszałam ten głos. Pod ścianą w najdalszym koncie sali stał Liam. Nikogo nie było przy nim. Wszyscy stali jak najbliżej mnie. Jednak sam fakt, że ona tam stał, był dla mnie czymś totalnie abstrakcyjnym.
- Co Ty tu...
- Nie mogłem Cię zostawić. Nie mogłem tak po prostu pozwolić, żebyś była tu sama.
- Ona nie byłaby SAMA. - powiedział ze złością w głosie Zayn.
- Zayn... proszę... - dotknęłam lekko jego ręki.
- Przepraszam, nie dzisiaj. - odwrócił się Zayn do Liama.
Przez kilka minut rozmawiałam jeszcze ze wszystkimi, jednak po jakimś czasie postanowili wyjść, żebym trochę odpoczęła. Zayn i Liam zostali. Nie odzywali się do siebie i nie pozwolili sobie na mniejszą odległość między sobą, niż 2 metry. Zamknęłam oczy. Miałam chwilę na przemyślenia. Nie potrafiłam zrozumieć o co chodziło w moim śnie. Dlaczego w głowie miałam ich dwóch.
Nagle to do mnie doszło... Odwróciłam się na bok, a łzy poleciały mi po twarzy. Dlaczego to musiało się zdarzyć akurat mnie! Dlaczego ja muszę przez to przechodzić!
Już nie było o czym myśleć, bo wszystko było jasne. Nie kochałam Zayna, a przynajmniej nie tylko jego...
Moje serce biło dla dwóch. Moje serce biło i dla Zayna i dla Liama...
Tamta chwila miała odwrócić moje życie o 180stopni. Od teraz już nic nie mogło być takie same....

--------------------------------------------------------------------
średni jest ten rozdział i szczerze mówiąc mi osobiście się nie podoba,
ale obiecałam, że coś wam wrzucę, więc....

sobota, 5 maja 2012

Zayn - Rozdział XV

  Pomiędzy mną a Zaynem było wszystko w porządku. Co było nieco dziwne zważywszy na to co się stało. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać, bo mimo, iż mi wybaczył to miałam wrażenie, że jest to cisza przed burzą.
- Dzień dobry, kochanie. - powiedział Malik. Leżał przy mnie na łóżku. Byłam szczęśliwa, ale gdzieś wewnętrznie się trochę bałam.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam.
- Idziemy na śniadanie? Lou przed chwilą był i mówił, że już gotowe.
- No chodźmy, chodźmy, bo umieram z głodu! - powiedziałam ze śmiechem.
Wstaliśmy z łóżka i zeszliśmy na dół. Stół był pełen jedzenia. Jak zwykle El i Lou szaleli w kuchni.
- No szybciej bo głodny jestem! - zaczął krzyczeć Niall.
- Kochanie Ty zawsze jesteś głodny.. dla Ciebie nie ma takiego określenia jak bycie "najedzonym". - odpowiedziała mu ze śmiechem El.
- Ej.. - odpowiedział fochnięty Horan.
- Oj no przestańcie już, no... - uspokoił ich Louis.
Usiedliśmy wszyscy przy stole. Każdy miał swoje miejsce, ale gdybyśmy ich nie mieli to i tak wiedzielibyśmy gdzie siedzi Niall. Przy jego talerzu było najwięcej jedzenia.
Nikt oprócz Horana nie jadł. Jakoś nie mieliśmy apetytu. Przeszło nam gdy siedząc przy stole zauważyliśmy, że dwa miejsca są puste. Harry od tygodnia nie pojawił się w domu, mieszka u kolegi. Powiedział, że nie wróci póki ja się nie wyprowadzę. Zayn się nie zgodził, mimo, że byłam już gotowa zamieszkać w hotelu.. No i Liam. Od 2 tyg nie kontaktował się z nikim. Malik zabronił komukolwiek z nim rozmawiać. No i znów zataczaliśmy koło i wyjścia z tej pokręconej sytuacji nikt nie widział. Wiedziałam, że to wszystko moja wina, nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Rozwaliłam przyjaźń pomiędzy praktycznie, że braćmi. Przez tą myśl, nie mogłam spać, nie mogłam jeść, trudno mi nawet było spojrzeń w oczy chłopakom. Byłam jednak strasznie wdzięczna Lou i Niallerowi, że nie traktują mnie źle, tylko szanują decyzję Malika, a ja wciąż jestem tą samą Lily, którą byłam dla nich na początku.
- Dziękuję, ale już nie mogę. - wstałam od stołu ze łzami w oczach. Naprawdę nie potrafiłam, bo JA byłam WSZYSTKIEMU winna. Zayn wstał od stołu i chciał iść za mną.
- Nie zostań. Chcę być sama. - powstrzymałam go i poszłam na górę.
Kiedy weszłam do pokoju, położyłam się na łóżko i skuliłam. Nie potrafiłam do siebie dojść. To było dla mnie za dużo.
- Cholera znowu! CZEMU tak jest za każdym razem?!
Usłyszałam z dołu wrzaski Zayna. Wiedziałam, że wybaczenie było dla niego ciężkie, a moja zachowanie wcale mu tego nie ułatwiało, ale ja naprawdę nie dawałam sobie z tym rady. Wiedziałam, że muszę zrobić jedną rzecz, żeby się chociaż trochę uspokoić. Wzięłam telefon, weszłam w wiadomości, kliknęłam w "nowa wiadomość" i wybrałam numer Liama. "Przepraszam. Gdyby nie ja... Przepraszam, że się pojawiłam. Obiecuję, że już nigdy nie stanę wam na drodze." Kliknęłam wyślij.
Ta myśl zrodziła się nagle, ale wiedziałam, że będzie jedynym wyjściem. Wstałam i poszłam do łazienki. Otworzyłam szafkę z lekami i wyciągnęłam z niej buteleczkę z tabletkami przeciwbólowymi. Nie wiedziałam ile mam wziąć, żeby podziałało, więc wysypałam wszystkie. Po 5min ok.25 tabletek znalazło się w moim organizmie. Wystarczyła chwila, abym miałam problemy ze świadomością. Wiedziałam, że nic więcej mi nie pozostało. Nie mogłam wszystkiego niszczyć. Nie mogłam z tym żyć. Więc jeśli miałam wybierać między życiem ze świadomością ile krzywdy wyrządziłam, a śmiercią, to dla mnie nie było wyboru...
Po kilku sekundach straciłam przytomność i upadłam na ziemię. Miałam nadzieję, że już się nie obudzę. Nie chciałam się już obudzić...

środa, 2 maja 2012

Zayn - Rozdział XIV

 Kiedy już się uspokoiłam, zeszłam na dół. Wszyscy się na mnie patrzyli. Nie wiedziałam czy wiedzą czy nie.
- To nie Twoja wina... – podbiegła do mnie Pola i mnie przytuliła. Czyli jednak wiedzieli.
- Wiedziałem, że z tego nie wyniknie nic dobrego, równie dobrze mogłaś się w ogóle nie pojawiać... – powiedział Harry i popatrzył się na mnie jakby chciał mnie na miejscu zamordować.
- Hazza przestań cholera jasna!! – wrzasnął Zayn. – To nie jest jej wina!!
- A niby kogo?! Gdyby się nie pojawiła to Liam byłby z nami, Ty nie byłbyś w szpitalu, a ja miałbym święty spokój! Nienawidzę Cię! Od początku miałem rację! – Harry wykrzyczał mi to wszystko prosto w twarz, po czym wziął kluczyki od samochodu, trzasnął drzwiami i odjechał.
- Gdyby nie moje durne zabawy... – powiedział cicho Lou i zaczął płakać, a El podeszła do niego i go przytuliła.
- Przestańcie wszyscy! Po pierwsze nie wolno mi się denerwować, po drugie... – tutaj Malik zwrócił się do Louisa. – Gdyby nie Ty, Lou to nie byłbym teraz tak zakochany. Zrobiłeś wiele dobrego, ale na pewno nic złego. – uśmiechnął się i przytulił Tommo.
Poczułam się strasznie. „Jak ja cholera mogłam do tego dopuścić?! Dlaczego ja tego nie widziałam?”. Zaczęłam płakać. Pola z Manią od razu do mnie podeszły.
- Kochanie nie martw się, wszystko będzie dobrze.
Zayn się na mnie patrzył, ale nie podszedł. Nie mógł podejść...
Odsunęłam dziewczyny od siebie i poszłam do pokoju. Położyłam się na łóżko i stwierdziłam, że jestem skończoną idiotką, bo myślałam, że wszystko będzie takie piękne i łatwe. W życiu nic takie nie jest. Słyszałam tylko z dołu jakieś krzyki dziewczyn i Zayna. Po jakimś czasie byłam już tak zmęczona płaczem i zestresowana, że zasnęłam.

-----------------------------------------------------------------------------------

- Wstawaj! Musisz to zobaczyć.
Nade mną stała El i z uśmiechem na twarzy mnie budziła.
- O co chodzi?
- Chodź szybko i nie pytaj. Musimy Cię ubrać.
- Co? O co chodzi? – byłam zdezorientowana. – Która godzina?
- 19.00, mamy tylko godzinę.
- Ale do czego?
- Zobaczysz... – powiedziała tajemniczo El i zaczęła się śmiać.
Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki się umyć. Kiedy wyszłam z pod prysznica El weszła do łazienki i zaczęła układać mi włosy. Po 15min miałam na głowie przepiękny 
koszyczek. Nie zadawałam więcej pytań, ale za cholerę nie wiedziałam o co chodzi. Poszłyśmy do garderoby, ale nie mojej tylko El. Kiedy ją otworzyła, nie mogłam uwierzyć. Ile tam było ciuchów!
Podeszłą do wieszaka z sukienkami i wybrała mi chyba najpiękniejszą z nich.
- Jesteś gotowa! Teraz zejdź do ogrodu...
Nie wiedziałam o co chodzi, ale byłam podekscytowana.
Zeszłam na dół do ogrodu i nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Ogród wyglądał przepięknie. Z boku,  stał wielki czarny fortepian. Nie wiedziałam po co on, ale zaraz miałam się dowiedzieć. Zza drzew wyszedł Zayn, ubrany w czarny garnitur wyglądał tak strasznie seksownie.
- Przepraszam, że zwątpiłem. – powiedział i usiadł przy fortepianie. Kiedy usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki wiedziałam, że jeszcze jest nadzieja, że jeszcze wszystko może być dobrze....

wtorek, 1 maja 2012

Zayn - Rozdział XIII

Po dwóch tygodniach Zayn mógł wrócić do domu. Serce się przyjęło i nie było żadnych komplikacji. Wszyscy tak bardzo się cieszyliśmy, ale nie była to czysta radość, bo wszyscy ciągle pamiętali, że nie ma z nami Liama. Malik widział, że bardzo przeżywam jego ucieczkę, nie wiedział tylko dlaczego, naiwnie myślał, że to ze względu na niego. Nie mogłam mu powiedzieć, że jest inny powód mojego zachowania.
  W dzień wypisu Zayna przyjechałam po niego samochodem Lou.
- Cześć kochanie. – przywitał się ze mną i pocałował mnie w policzek.
- Cześć. – odwzajemniłam buziaka.
- Tylko Ty jesteś? Gdzie reszta? – zapytał z lekkim zawodem w głosie.
- Nie mogli przyjechać, bardzo Cię przepraszają.
- Trudno, ważne, że Ty jesteś. – powiedział, ale w jego głosie był słyszalny smutek.
Wsiedliśmy do samochodu, zapięłam pasy i uruchomiłam silnik. Byłam taka podekscytowana. Malik nie wiedział, że w domu wszyscy czekają na niego z niespodzianką. Wjechaliśmy na podjazd. Stanęłam i wyciągnęłam kluczyki ze stacyjki. Zayn wysiadł z samochodu, a ja pomogłam mu wejść po schodach. Otworzyłam drzwi od domu i w tym samym momencie wszyscy przyjaciele i bliscy Zayna wykrzyknęli „NIESPODZIANKA”. Malik był w szoku i zaczął płakać.
- Kurcze, dziękuję wam. Jesteście cudowni! – mówił czytając wielki napis w salonie „Witaj w domu!”. Wszyscy zaczęli się z nim witać, były uśmiechy, szampan, nawet o dziwo prezenty. Po około 2h gości się rozeszli do domu, a chłopaki zaczęli sprzątać, dziewczyny poszły po zakupy, a ja wzięłam Malika i zaprowadziłam do pokoju, żeby odpoczął. Położyłam go na łóżku i powiedziałam:
- Zaraz wracam. Idę się tylko wykąpać. – po czym zostawiłam swoje rzeczy i poszłam do łazienki. Nie było mnie jakieś 10min, kiedy wróciłam Zayn siedział na łóżku z grobową miną.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Yyyy... o czym Ty mówisz? – zapytałam, mając świadomość o co chodzi.
- Liam wysłał Ci właśnie smsa.
- Czytasz moje wiadomości?!
- Wołałem Cię, ale nie słyszałaś, a jak zobaczyłem, że to od Payne’a to pomyślałem, że może napisał Ci gdzie jest, nie sądziłem, że dowiem się, gdzie był kiedy ja byłem w szpitalu..
- Zayn ale to nic nie znaczyło, przecież wiesz...
- Tak, wiem. Nic nie znaczyło z Twojej strony, ale z jego strony już tak.
- Przepraszam, wybacz mi...
- Nie przepraszaj i nie mam co Ci wybaczać, natomiast Liam... Dla mnie jest martwy. – odparł beznamiętnie Zayn po czym rzucił mój telefon na łóżko i wyszedł. Wzięłam szybko komórkę i przeczytałam wiadomość od Li: „Przepraszam, że Cię pocałowałem. Nie powinienem, kochasz Zayna, a ja o tym wiedziałem. Zapomnij o mnie.”.
- No i po co to napisałeś? Po co Li?... Po co..... – wyszeptałam i zaczęłam płakać.

-----------------------------------------------------------------------
Przepraszam was, że taki krótki, następny będzie dłuższy :)
w ogóle podoba wam się to co się dzieje, cały ten wątek Lil&Liama? bo nie wiem czy mam kontynuować tak jak jest i czy wam się to podoba...