poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Zayn - Rozdział XII

- Wszystko w porządku? – zapytał zaniepokojony Zayn, patrząc na moje spuchnięte i czerwone oczy.
- Tak, po prostu upadłam jak szłam do samochodu i dlatego płakałam. – skłamałam. Nie mogłam powiedzieć mu prawdy. Po pierwsze ze względu na to, że Liam był jego przyjacielem, po drugie ze względu na to, że kochałam Zayna, nie Li.
- Moje biedactwo. – powiedział, po czym pocałował mnie w policzek.
- A gdzie jest Liam? – zapytał zdziwiony Niall.
Cholera jasna, nie pomyślałam o tym. Mogłam się spodziewać, że zadadzą mi to pytanie, w końcu to ja po niego pojechałam.
- Yyyy... Liam się źle poczuł i powiedział, że nie przyjedzie, bo boi się, że może mu się pogorszyć. – no i znów skłamałam. Nienawidziłam siebie za to.
- Aha. Biedny Li. No to w takim razie jadę do domu, żeby się nim zająć, ok Zayn?
- Nie ma sprawy. Tylko przypilnuj, żeby się wykurował! – powiedział z uśmiechem mój chłopak. Nie wiedziałam co mam robić. Zaczęłam panikować.
- Zaraz wrócę. Idę do toalety. – powiedziałam i szybko wyszłam z sali. Wyciągnęłam telefon z torby i wybrałam numer Payne’a. „Powiedziałam chłopakom, że jesteś chory i dlatego nie przyjechałeś. Niall zaraz u Ciebie będzie.” wystukałam na klawiaturze, po czym szybko wysłałam i wróciłam do Zayna.
- Już jestem. Tęskniłeś? – zapytałam zadziornie.
- No pewnie, że tak. – odparł i przytulił od siebie.
- A gdzie wszyscy?
- Niall, Pola i Mania pojechali do Liama, Lou z El pojechali na kolację do Jay, a Harry umówił się z moimi siostrami, że nauczy je grać w golfa. I tym sposobem znów zostaliśmy sami.
- Mi się to podoba. – powiedziałam i położyłam się obok Malika, a głowę złożyłam na jego klatce piersiowej. Znów to poczułam. Zaczęłam głaskać lewą stronę jego torsu. Jego serce biło, z każdym dniem coraz mocniej. Jego serce biło, biło dla mnie. Kiedy byłam w tym stanie uniesienia i rozmarzenia zadzwonił telefon.
- Przepraszam Cię, to Niall dzwoni.
- Tak słucham, co się stało? .... CO się stało?! .... Chyba żartujesz?! ... CHOLERA, no i co teraz? ... Dobra, dzięki. Pa – skończyłam rozmowę i odłożyłam telefon. Moja mina mówiła wszystko.
- Co z Liamem? – zapytał zaniepokojony Zayn.
- Wyprowadził się, uciekł...
- CO?
- Zostawił tylko kartkę, na której napisał: Niektóre rzeczy nigdy się nie rozwiążą, a ja nie mogę brać w tym wszystkim udziału. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Chce odnaleźć swoje szczęście. Nie szukajcie mnie. Na zawsze będę WAS kochał. Liam”
- Nie wierzę, nie wierzę, nie wierzę... – wyszeptał Zayn, po czym załamał mu się głos i zaczął płakać. – On nie mógł mnie tak zostawić, nie mnie.
Nie wiedziałam jak mam go uspokoić. Najgorsze było to, że wiedziałam, że to moja wina. Po chwili dostałam smsa: „Nie mogę być z Tobą, bo kochasz Zayna, więc muszę wyjechać, by znaleźć szczęście gdzie indziej. To nie jest Twoja wina. Przeproś Malika i powiedz, że go kocham.”. Szybko zaszyfrowałam wiadomość i odłożyłam telefon. Podeszłam do płaczącego Zayna, usiadłam obok niego, przytuliłam go i sama zaczęłam płakać.
  Tymczasem kilka kilometrów od Bradford jechał autostradą czerwony, stary Mustag, za którego kierownicą siedział Liam. Dla niego to było pożegnanie z tym miastem, wiedział, że już nigdy tu nie wróci.
Jednak jak się później okaże, los lubi płatać figle....


----------------------------------------------------------------------
Nie podoba mi się ten rozdział, jest jakiś taki byle jaki, no ale....xd

Zayn - Rozdział XI

  Wpadłam do szpitala jak burza. Nic mnie nie interesowało, byłam taka szczęśliwa. Wbiegłam na piętro na, którym leżał Zayn, otworzyłam drzwi od sali i wpadłam w panikę. Zayna tam nie było.
- Siostro! Siostro! Siooooooooostro! – wydarłam się na cały korytarz.
- Proszę się uspokoić panienko, Pan Malik jest już na sali operacyjnej, nie mogli czekać. – odpowiedziała sanitariuszka z uśmiechem.
Zaczęłam się śmiać. Kiedy reszta zespołu, oprócz Liama, dotarła na górę, nie potrafili pojąć co mi jest. Po chwili jednak pielęgniarka im wszystko wytłumaczyła i wesoły nastrój udzielił się również im. Usiedliśmy pod salą operacyjną i czekaliśmy na koniec operacji. Co zabawne nikt nadal nie zauważył nieobecności Payne’a. Po około 3h chirurg wyszedł z sali. Stanął przed nami z grobową miną po czym powiedział:
- Mam nadzieję, że jakoś to państwo przetrwają... – kiedy usłyszałam początek zdania, moje serce stanęło.
- ...ale jego serce będzie teraz 5 razy silniejsze niż było! – skończył ze śmiechem na ustach, a ja miałam go ochotę zabić. Byłam taka szczęśliwa!
Harry i Niall zaczęli skakać jak oszalali, Lou poszedł zadzwonić do El, żeby się już nie martwiła, a ja pobiegłam na salę pooperacyjną, żeby GO zobaczyć. Leżał tam jeszcze nieprzytomny, był taki piękny. Podeszłam do łóżka i pogładziłam jego twarz, nagle przepiękne, brązowe oczy spojrzały na mnie i zobaczyłam w nich radość jakiej nigdy wcześniej nie widziałam. Zayn był zdrowy, a co ważniejsze był szczęśliwy. Do sali wparowali chłopcy, Pola z Manią i o dziwo jeszcze El i zaczęli obściskiwać Zayna.
- Gdzie jest Liam? – zapytał zaskoczony Malik.
- Yyyy...
- Był tu przed chwilą..
- Tzn. był z nami w samochodzi...
- JEZUS! Liam został w domu! – wykrzyczałam na całą salę. – Muszę po niego jechać. Lou daj kluczyki.
Chłopak podał mi klucze i poprosił, żebym uważała. Kiedy odwróciłam się do Zayna ten nagle pociągną mnie za rękę i położył moją głowę na swojej klatce piersiowej.
- Słyszysz? – zapytał.
Skinęłam głową, ze łzami w oczach.
- Od teraz bije tylko dla Ciebie. – wyszeptał, po czym chwycił lekko moją twarz i mnie pocałował. Usłyszałam za sobą tylko jakieś chrząkania dziewczyn, chichot El i głośne „uuuuuu” zrobione przez Nialla i Harrego. Ale jakoś mało mnie to interesowało. Właśnie w tej chwili na nowo chciałam żyć i czerpać z życia.
- Zaraz wracam. Muszę po niego pojechać. – powiedziałam i pocałowałam go jeszcze raz. Uśmiechnął się tylko i skinął głową na znak zrozumienia.
  Zbiegłam na dół, cała w skowronkach i z motylkami w brzuchu. Byłam zakochana. Usiadłam za kierownicą, uruchomiłam samochód i pojechałam do domu chłopaków. Wysiadłam z samochodu i otworzyłam drzwi.
- Liam! Liaaaaaaam!
Nikt się nie odezwał. Dziwne. Weszłam na górę i zaczęłam go szukać po pokojach. Nagle zobaczyłam go siedzącego w tym samym miejscu w którym go rano widziałam kiedy się obudziłam. Trzymał głowę w dłoniach i widziałam tylko nieznaczne ruchy pleców. Byłam w szoku. On płakał. Podeszłam do niego i kucnęłam przy nim.
- Liam co się stało? Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko.
- Tego nie mogę.
- Proszę Cię, powiedz o co chodzi. Nie mogę patrzeć jak płaczesz.
W tym momencie Payne wyciągnął ręce, odgarnął mi włosy z twarzy, po czym chwycił ją i pocałował w usta. Odepchnęłam go i wykrzyknęłam:
- Co Ty robisz?!
- Kocham Cię Lil. – wyszeptał.
- Nie możesz! Ja nie mogę! Nie możesz.... – wybiegłam z płaczem z domu, wsiadłam do auta, uruchomiłam silnik, włączyłam Torn i odjechałam....

niedziela, 29 kwietnia 2012

Zayn - Rozdział X



  Przez kilka dni stan Zayna utrzymywał się bez zmian. Ponieważ wszystko było w porządku, postanowiłam pojechać chociaż na jeden dzień do domu chłopaków i odpocząć. Wyszłam ze szpitala, gdzie przed wejściem czekał na mnie Liam.
- Wskakuj do samochodu, zaraz zawiozę Cię do domu i odpoczniesz. W ogóle moim zdaniem powinnaś zostać w domu na kilka dni, nie ma potrzeby żebyś siedziała w szpitalu skoro wszystko w porządku z „twoim chłopakiem”. – ostatnie słowa wypowiedział z uśmiechem na twarzy.
- Dobrze wiesz, że nie mogę tak go po prostu zostawić. Już raz to zrobiłam i zobacz co się stało! – zaczęłam się denerwować i czułam, że zaraz znów się rozpłaczę.
- Ale spokojnie, nie denerwuj się tak. Faktycznie potrzebujesz odpoczynku. – powiedział, po czym otworzył mi drzwi i poczekał, aż wsiądę. Usiadłam w środku tego pięknego samochodu i poczułam, że odpływam. Wystarczyło 5sekund i nawet nie widziałam jak odjeżdżamy, bo już byłam w krainie snu. Obudziłam się kiedy podjechaliśmy pod dom chłopaków. Był naprawdę piękny i naprawdę duży. Liam pokazał mi sypialnię, którą mogłam zająć, no i każdy z chłopaków + dziewczyny też mieli osobny pokój. Payne wytłumaczył, że trochę mu to zajęło, ale wykłócił się o najlepszy pokój dla mnie. Kiedy to powiedział to nie ukrywam, że dziwnie się poczułam, w końcu byłam tylko dziewczyną, która pomogła Malikowi. Coś dziwnego było w zachowaniu Tatusia Zespołu. No, ale byłam tak zmęczona, że nie mogłam nad tym dłużej myśleć.
- Dziękuję Liam i przepraszam Cię, ale jestem tak strasznie zmęczona, więc wezmę kąpiel i pójdę spać, dobrze?
- Kurde przepraszam, rozgadałem się, a sam mówiłem, że powinnaś odpocząć! Miłego snu. – powiedział i zrobił coś co zaskoczyło mnie jeszcze bardziej – pocałował mnie w policzek. Trochę mnie to nurtowała, ale naprawdę nie miałam siły rozkminiać o co chodzi. Rozłożyłam swoje rzeczy na fotelu, rozebrałam się i weszłam do wanny. Woda była gorąca i odprężająca. Włożyłam słuchawki do uszu, włączyłam moją ulubioną piosenkę i pozwoliłam mojemu ciało się zrelaksować. Po ok.15 minutach wyszłam z łazienki i utonęłam w ogromnym, puchowym łożu. Wystarczyła 1sekunda i już spałam. Rano obudziło mnie dziwne uczucie, że ktoś mi się przygląda. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Liama siedzącego na fotelu i wpatrującego się we mnie.
- Dzień dobry. Już myślałem, że nie wstaniesz.
- Dzień dobry. A co Ty tutaj robisz?
- Przyniosłem Ci śniadanie. – powiedział, a na jego twarzy wymalował się cudny uśmiech jak u małego dziecka.
Prawda jest taka, że to wszystko stawało się coraz dziwniejsze. Nagle Payne wstał z fotela i podszedł do mojego łóżka. Usiadł na krawędzi i już kiedy otwierał usta, żeby coś powiedzieć, do pokoju wparował Niall krzycząc i skacząc z radości.
- Jezus! LILY! Dzwonił lekarz! Kurde, nie wierzę, jestem taki szczęśliwy!!!!!
- Cholera Niall o co chodzi?!
- Zayn będzie miał PRZESZCZEP!!! Jest dawca!
  Kiedy usłyszałam ostatnie zdaniem wyskoczyłam z łóżka jak szalona i zaczęłam skakać z Niallem. Po chwili dołączyli się do nas Harry i Lou. Zorientowałam się, że muszę się szybko znaleźć w szpitalu. W ciągu 5minut byłam ubrana i uczesana oraz gotowa do wyjścia. Niall powiedział, że mnie zawiezie, więc wybiegłam z pokoju przeszczęśliwa. W domu została tylko jedna osoba, osoba o której zapomnieliśmy, osoba, która wyglądała jakby ktoś właśnie wyrządził jej okropną krzywdę. Na moim łóżku, w tej samej pozie, z tą samą miną, ze smutkiem w oczach siedział Liam, wiedząc, że teraz już nic nie może być takie jakie by chciał, żeby było...

Zayn - Rozdział IX


  Miałam ten sam sen co poprzednio. Sen w którym z Zaynem wszystko w porządku. Ale tak jak poprzednio, tak i tym razem nie mogłam go dokończyć, bo odniosłam dziwne wrażenie, że coś jest nie tak. Obudziwszy się poczułam, że ręka, którą trzymałam Zayna, została ściśnięta. Pomyślałam, że może jest świadomy, może wie co się dzieje, ale z drugiej strony wiedziałam, że to niemożliwe, przecież Malik był w śpiączce. Położyłam się więc z powrotem w takiej samej pozycji i zamknęłam oczy.
  Nagle stało się coś co sprawiło, że zapomniałam, o bożym świecie. Nagle stało się coś co nie miało prawa się stać. Nagle, stało się coś co przyspieszyło bicie mojego serca. Usłyszałam jedno, niesamowicie ciche, ale pełne bólu: Przepraszam.
Podniosłam głowę i zobaczyłam coś na co czekałam 2 tygodnie, Zayn się obudził! Patrzył na mnie swoimi brązowymi, głębokimi oczyma, w których widziałam smutek i ściskał moją rękę.
- Znów mnie uratowałaś, znów jestem Ci coś winien. – powiedział ledwie słyszalnym szeptem i zamknął oczy. Usiadłam na łóżku nie wierząc w moje szczęście. Chwyciłam jego rękę jeszcze mocniej i pogłaskałam po policzku.
- Nic mi nie jesteś winien, nic... Gdyby nie ja to... – wyszeptałam, a łzy spłynęły mi po policzku. Widząc to pokazał mi delikatnie, żebym się do niego przytuliła. Położyłam głowę na jego torsie, a on pocałował moje włosy i gładząc je powtarzał ciągle: przepraszam.
Nie mogłam uwierzyć, że się obudził. Nagle zerwałam się z łóżka, bo zorientowałam się, że chłopaki nic nie wiedzą no i doktor!
- Siostro, siostro! Obudził się! – wykrzyczałam otwierając drzwi od sali i nie przejmując się, że jest środek nocy. Chwyciłam szybko telefon i wybrałam numer najpierw do Harrego, a potem do Poli. W ciągu 30minut wszyscy byli już w szpitalu. Zayn, nadal bardzo słaby, starał się przywitać z każdym. Byłam tak strasznie szczęśliwa, że obudził się i był z nami, że prawie zapomniałam, że to niewiele zmienia, bo nadal nie mamy dawcy. Po 2h chłopcy z Polą i Manią postanowili dać się nam wyspać i wrócili do domu.
- Tak bardzo się bałam.. – wyszeptałam kiedy zostaliśmy sami.
- Wiem, ale teraz już jestem i póki co nie mam zamiaru Cię zostawiać. – odparł.
- Tak w ogóle to nie wytłumaczyłaś się jeszcze dlaczego mnie zostawiłaś przy basenie, dlaczego uciekłaś. Szukałem Cię całą noc.
- Odeszłam, bo chłopcy się Tobą zajmowali i nie potrzebowałeś jeszcze jednej osoby, do opieki. Po 2 nie znałeś mnie. – powiedziałam cicho ukrywając prawdziwy powód mojej ucieczki.
- No i co z tego, że Cię nie znałem? Kiedy tylko mnie uratowałaś, wiedziałem, że jest w Tobie coś wyjątkowego, coś intrygującego. Podejdź, chce Ci coś pokazać...
Usiadłam na łóżku, a on chwycił moją rękę i włączył jedną z najpiękniejszych piosenek, które kiedykolwiek słyszałam, po czym zaśpiewał:

 I don't know who you are
Don't even know your name
I wish we could talk
But I don't have a number to call.

So hold your hand up if you hear me
I've been search but all that i found
Is everywhere that I go
I'm standing alone in the crowd

And I need you now.
I need you now

Kiedy usłyszałam ostatnie dwa zdania, wiedziałam, że było warto czekać... ♥


-----------------------------------------------------------------------------
Przepraszam was, że takie krótkie, ale dzisiaj nie mam weny... mam nadzieję,
że chociaż tyle wam się spodoba :))

sobota, 28 kwietnia 2012

Zayn - Rozdział VIII

Kiedy doszłam do siebie dziewczyny podeszły do mojego łóżka.
- Przedłużyłyśmy pobyt o dodatkowe 3 tygodnie. – poinformowała mnie Pola.
- Ale czemu tak długo? Mania to tyle pieniędzy, nie stać nas na to.- odpowiedziałam. Wiedziałam, że już wydałyśmy wszystkie pieniądze jakie miałyśmy przeznaczone na ten pobyt. Nie mogłam pozwolić, żeby dziewczyny prosiły o nie rodziców.
W pewnym momencie zauważyłam, że naszej rozmowie nie śmiało przysłuchuje się Loczek. Kiedy zobaczył, że go widzę odwrócił szybko głowę. Po chwili jednak zmienił zdanie i podszedł do mnie.
- Przepraszam, nie chciałem. – wydukał.
- Nic nie szkodzi, w końcu teraz jesteśmy jak rodzina. – odparłam.
Trochę sceptycznie zareagował na ostatnie słowo, ale nic nie odpowiedział.
- Pomyślałem sobie, że i tak już dużo dla Zayna zrobiłyście... więc...
Nagle szturchnął go Liam. Reakcja Harrego była natychmiastowa.
- Dla Zayna i dla nas... Więc chcieliśmy w dowód wdzięczności poprosić was, żebyście na czas powrotu Malika do zdrowia, zamieszkały z nami.
Nie spodziewałam się czegoś takiego z jego strony, ale jak się okazało to jeszcze nie było wszystko.
- Chciałem jeszcze Cię przeprosić, za to jak Cię wcześniej traktowałem. Nie powinienem. – powiedziawszy to pochylił się nade mną i mnie przytulił. Zaskoczyło mnie to.
- Nic się nie stało, chciałeś po prostu chronić Zayna. Rozumiem. – powiedziałam z uśmiechem i odwzajemniłam uścisk. Chłopcy wyczekująco stali, aby dostać odpowiedź, a dziewczyny patrzyły na mnie błagalnym wzrokiem. Uległam.
- Dobrze, z chęcią z wami zamieszkamy jeśli nie będzie to kłopot.
Na moje słowa, Mania rzuciła się na Nialla. Ten również ją mocno przytulił, a wszyscy dziwnie się na nich popatrzyli. Kiedy zorientowali się, że coś jest nie tak, trochę się speszyli, a Niall powiedział:
- No co? Nie można się trochę ucieszyć? – po czym zrobił się cały czerwony. Ja z Polą popatrzyłyśmy tylko po sobie znacząco. Zauważyłam, że z nami nie było Lou.
- Gdzie jest Louis?
- Pojechał do domu, bo nie lubi szpitali no i Eleanor (jego dziewczyna) jest chora. – odparł Harry.
  Kiedy już wszystko zostało ustalone, Liam i Niall pojechali z Polą i Manią, żeby pomóc im przenieść nasze rzeczy z hotelu do ich domu. Harry został ze mną i Zaynem. Nie umknęło mu, że cały czas patrzę się na Malika i na lewą stronę jego klatki piersiowej.
- To ja pójdę po jakąś kawę. Lily chcesz coś?
- Nie, dziękuję.
- Wracam za 10 minut. – oświadczył Hazza po czym wyszedł z sali.
Wiedziałam, że zrobił to dla mnie i wiedziałam, że muszę to wykorzystać, zanim wszyscy wrócą. Wstałam więc powoli z łóżka, bo jeszcze kręciło mi się trochę głowie, i podeszłam do Zayna. Usiadłam na skraju jego łóżka, jedną ręką chwyciłam jego rękę, a drugą głaskałam go po włosach. Był tak niemożliwie piękny. Wyglądał tak spokojnie. Wyglądał tak jakby tylko spał. Wyglądał jakby nic tak naprawdę się nie stało. Jedyne co świadczyło o tym, że nic nie jest w porządku to ta straszna aparatura przyczepiona do jego ciała. Miałam wrażenie, że zaraz się obudzi, popatrzy na mnie swoimi głębokimi, piwnymi oczyma i powie: Przepraszam, po czym mnie przytuli. To było jednocześnie tak realne i tak nie realne.
  Siedziałam tak dość długo, na pewno dłużej niż 10minut, a Hazza ciągle nie wracał. Stwierdziłam, że pewnie chciał mi dać więcej prywatności. Siedząc tak doszłam do wniosku, że zawsze jest źle, aby mogło być lepiej i uśmiechnięta zasnęłam z głową na brzuchu Malika.

---------------------------------------------------------------------
Jesteście kochane!:)
Mam nadzieję, że spodobał wam się ten rozdział. Chciałam, trochę więcej reszty w tym rozdziale, żebyście ich lepiej poznały.
Nie przedstawiałam wam na początku każdego z bohaterów, bo tak jak w książce, poznacie ich na bieżąco.
Nie pokazywałam wam ich zdjęć, bo tak jak w książce chciałam, żeby każdy mógł wyobrazić sobie ich wygląd (oprócz chłopaków, bo ich znacie xd)
Jeśli się wam podoba to komentujcie!♥ 

piątek, 27 kwietnia 2012

Zayn - Rozdział VII

„ Byłam taka szczęśliwa! Znaleźliśmy dawcę. Długo nam to zajęło, ale po 3m-cach znalazło się serce. Okazało się, że dawcą był 17-letni chłopak, który zmarł w wyniku jakiejś choroby genetycznej, która (dzięki Bogu!) nie wpłynęła w żaden sposób na serce. To oznaczało, że Zayn znów będzie z nami.
  Przez ostatnie 2 tygodnie nie wychodziłam z jego sali. Chłopak obudził się tydzień temu. tuż po operacji. Nie bardzo wiedział co się dzieje, ale kiedy doszedł do siebie to wszystko mu wytłumaczyliśmy. Przez ten czas kiedy z nim siedziałam, mówiłam do niego, opowiadałam mu o tym co się dzieje. Mówiłam mu
o wszystkim, nie chciałam żeby cokolwiek go ominęło. Zastanawiałam się tylko czy będzie pamiętał, że powiedziałam mu co do niego czuję. Ale teraz było mi to wszystko jedno. Najważniejsze, że Zayn mógł wrócić do swojego normalnego życia.
  Bardzo zżyłam się z resztą zespołu. Okazało się, że ta cała sytuacja umocniła nas jako grupę. Teraz wszyscy byliśmy przyjaciółmi. Pewnego dnia, kilka godzin przed wypisem „bad boya” ze szpitala, poszłam załatwić formalności. Nie zdawałam sobie sprawy, że zostawiając Zayna z chłopakami, może on dowiedzieć się różnych rzeczy. Kiedy wróciłam chłopcy wyszli z sali z dziwnym uśmieszkiem na ustach. Wtedy Malik się odezwał:
- Mogłabyś podejść i położyć się ze mną tak jak to robiłaś kiedy byłem nieprzytomny?
Nie bardzo wiedziałam jak zareagować, bo no nie okłamujmy się, pytanie było dość nie typowe. Jednak tak strasznie tego chciałam. Podeszłam więc i położyłam się obok niego. Głowę położyłam na jego torsie, a rękami objęłam go w pasie. Nagle moje ciało przeszył dreszczyk. Zayn gładził mnie po włosach, a swoją głowę oparł o moją.
- Co Ty robisz? – zapytałam, nie zdając sobie sprawy, że popełniam ogromny błąd.
- Chciałem Cię poczuć jeszcze raz, tak jak czułem kiedy byłem w śpiączce. – odpowiedział.
Wmurowało mnie. Skoro wszystko czuł to oznacza też, że wszystko słyszał. Malik jakby czytając w moich myślach odezwał się:
- Lily, ja wszystko słyszałem... ja wszystko wiem... - powiedziawszy to, nagle wziął moją głowę w swoje dłonie i na moich ustach spoczął najcudowniejszy pocałunek świata. Wiedziałam, że warto było czekać, że warto było marzyć, bo wszystko się zawsze spełni, trzeba tylko być cierpliwym.
Chłopcy wrócili i zabrali rzeczy Zayna. Ja pomogłam chłopakowi usiąść na wózek i tak szczęśliwi, i w końcu spełnieni, wyszliśmy ze szpitala. I wszystko było super, kiedy nagle...Lily!Lily!LILY!”
  Czułam, że ktoś mną szarpie, ale nie bardzo wiedziałam co się dzieje. Otworzyłam oczy zdziwiona. Leżałam w łóżku, na tej same sali co Zayn. Harry wytłumaczył mi, że kiedy przyczepiali Malikowi aparaturę, zemdlałam, a później zaczęłam majaczyć. Próbowałam wstać, ale byłam zbyt słaba. Rozglądnęłam się tylko, a wszystkie twarze były zwrócone w moją stronę. Nawet Mania i Pola były tu dla mnie. Nagle dotarło do mnie coś, co znów mnie przerażało. Skoro spałam i śniłam to, to co wydawało się prawdą, w rzeczywistości nigdy nie miało miejsca. Dotarło do mnie, że Zayn nadal umiera...



--------------------------------------------------------------------------

Nie jest to dobre, bo prawda jest taka, że zasypiałam na stojąco kiedy to pisałam,
no ale obiecałam wam więc wrzucam :) komentujcie proszę!

Zayn - Rozdział VI

  - Przykro mi, ale nie spodziewaliśmy się takiego obrotu sprawy. Obawiam się, że oprócz tego co Pani zaproponowałem nie ma już innego wyjścia. Przykro mi, że musiała się Pani o tym dowiedzieć i że coś takiego w ogóle się stało. – powiedział lekarz i zostawił mnie na korytarzu. Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie zostało mi powiedziane. Płakałam, ale wiedziałam, że zaraz będę musiała wszystko przekazać chłopakom, tylko nie wiedziałam jak.
Poczekałam przed salą jeszcze jakieś 15min, póki nie zeszła trochę opuchlizna z moich oczu i weszłam na sale. Niall, Lou i Harry od razu do mnie podbiegli. Z ich ust zaczął płynąć potok pytań, na które nie byłam przygotowana. Nie wiedziałam na co odpowiadać, a na co nie. Nawet nie wiedziałam co mam na nie odpowiedzieć. Nagle pękłam, nie wytrzymałam i łzy zaczęły płynąć potokiem z moich oczu. Zsunęłam się na ziemię, nie wiedziałam co robić, czułam się zagubiona. Chłopcy się przestraszyli, bo nie sądzili, że wywołają u mnie taką reakcję. Tylko Liam podszedł i chwyciwszy mnie za ręce pomógł mi wstać. Wtuliłam się
w niego, bo czułam, że on chyba jako jedyny nic ode mnie nie chce, czułam, że on mi pomoże. Kiedy położyłam głowę na jego torsie on odezwał się do chłopaków:
- Nie teraz. Przecież widzicie przez co przechodzi. Nie teraz.
- Ale..
- Nie ma żadnego „ale”! Powiedziałem: NIE TERAZ! – odpowiedział stanowczym tonem Liam poczym zwrócił się do mnie:
- Przepraszam, nie powinienem Tobie kazać tam iść. Nie powinienem...
I kiedy padły ostatnie słowa poczułam coś czego się nie spodziewałam. Moje włosy zrobiły się wilgotne,
a przyspieszony oddech Liama tylko przypieczętował to co mnie zaskoczyło. Liam płakał. Płakał jak małe dziecko, które zostało skrzywdzone. Płakał, bo czuł, że już nic nie będzie takie same. Nawet reszta zespołu nie spodziewała się takiej reakcji. Domyślili się, że teraz nie jest najlepszy moment na pytania. Cieszyłam się tylko, że Mania i Pola poszły do hotelu, żeby przedłużyć nasz pobyt, i że nie musiały tego wszystkiego oglądać.
  Kiedy już doszłam do siebie, odwróciłam się w stronę chłopaków i powiedziałam:
- Jego serce... Ten skrzep w mózgu...
- No powiedz w końcu o co chodzi! – powiedział już nieco podenerwowany Hazza.
- MUSI MIEĆ PRZESZCZEP SERCA! Jeśli nie to...
- To co? – zapytał łamiącym się głosem Niall.
- To... to umrze.
Wypowiadając ostatnie słowo miałam wrażenie, że jakaś część mnie umiera za każdym razem gdy o tym myślę.
  Dla chłopaków to było zbyt wiele. Niall wyszedł, bo nie chciał żebyśmy widzieli jak płacze. Kiedy zamykał drzwi, zobaczyłam tylko, że światełka w jego oczach właśnie przestały się palić. Harry usiadł na krześle
 i ukrył głowę w dłoniach. Louis siadł na ziemi, w najdalszym kącie sali i jedyną rzeczą, która świadczyła
o jego wewnętrznym rozdarciu, było szeptem powtarzane w kółko tylko jedno słowo: Zayn. Liam natomast stanął przy ścianie i ze łzami w oczach zaczął bić pięścią w ścianę krzycząc: Dlaczego on?!. Ja, nie wiedząc czemu, odnalazłam się tylko w jednym miejscu. Weszłam na łóżko Zayna i położyłam się obok niego, nie przejmując się tym czy mi wolno czy nie wolno.
  Pół godziny później nikt z nas nie zmienił swojego miejsca, wszyscy robili to co wcześniej, ale z jedną różnicą. Teraz wszyscy wiedzieli, że mają siebie nawzajem.
  Po chwili otworzyły się drzwi i weszły dwie pielęgniarki, które przyniosły ze sobą urządzenie podtrzymujące bicie serca. Chłopcy nie wiedzieli co robić, byli w zbyt wielkim szoku. Jedna z pielęgniarek podeszła do mnie i głaszcząc mnie po głowie powiedziała:
- Już czas.
- Proszę mi dać jedną minutę... – odpowiedziałam załamanym głosem. Kobieta domyśliła się, że musi mi dać tą jedną minutę, po prostu musi mi ją dać. Wiedząc co się za chwilę stanie położyłam głowę na jego torsie
i wsłuchałam się w ostatnie samodzielne bicie jego serca. W pamięci powtarzałam ten rytm, żeby nigdy go nie zapomnieć. Z każdą sekundą było słychać mniej, z każdą sekundą wiedziałam, że nadszedł czas, ale nie mogłam. Nie mogłam zejść, nie mogłam...
- Musi Pani już wstać. – powiedziała pielęgniarka i zabrała mnie z łóżka Zayna. Stanęłam na podłodze
 i kiedy tylko zorientowałam się, że właśnie wydał z siebie ostatnie samodzielne bicie serca, upadłam. Jedyne czego pragnęłam, to umrzeć...

Zayn - Rozdział V

Leżał nieruchomo z zamkniętymi oczyma. Tak było już od kilku godzin. Lekarz powiedział, że operacja się udała i śpiączka jest tutaj rzeczą naturalną. Mania z Polą nie wiedziały co robię w szpitalu, ale nie pytały, wystarczył im mój widok. Byłam cała zapłakana, potargana i miałam pustkę w oczach. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko to moja wina. Czułam się winna, bo śpieszył się na spotkanie ze mną, a nie z kimś innym. Czułam się winna, bo gdyby wtedy nie ten basen, gdybym normalnie zasnęła, gdybym go wtedy nie uratowała, to nie musiałby tu leżeć.
  Kiedy podeszłam do tłumu ludzi stojących przy wyjściu z parku, zrozumiałam, że już nic nie może mnie dobić. Na ulicy leżał ON. Cały we krwi, twarz była cała w ranach, nie oddychał. Zaczęłam podchodzić coraz bliżej, wręcz biec. Kiedy znalazłam się obok niego łzy same poleciały. Ludzie nie reagowali, byli bezduszni. Krzyczałam, żeby ktoś zadzwonił po karetkę, ale zrobiono to dopiero po jakiś 5min. Kiedy ratownicy przyjechali okazało się, że przebiegał przez jezdnię i jakiś cholerny palant, który jechał 100km/h nie zauważył go i „wsunął” pod swój samochód. Jeden z lekarzy, który wysiadł z karetki zapytał się mnie kim jestem dla poszkodowanego, nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc powiedziałam, że jestem jego dziewczyną. To był jedyny sposób, żeby pozwolili mi jechać razem z nimi. W karetce okazało się, że Zayn ma zapadnięte jedno płuco, złamane kilka żeber, poranioną twarz i złamane biodro, oraz wstrząśnienie mózgu. Jednak to co najbardziej mnie zszokowało, to wiadomość, że najprawdopodobniej ma w mózgu skrzep. Nie mogłam sobie tego wyobrazić. Patrzyłam na niego i nie widziałam tego Zayna, którego chciałam widzieć. Z trudnością można było rozpoznać jego twarz, ale po ubraniach wiedziałam, że to on. Kiedy dojechaliśmy do szpitala lekarz powiedział, ze muszę zaczekać w poczekalni, bo „mojego chłopaka” czeka teraz bardzo poważna operacja.
  Minął już 1 dzień, a Zayn nadal się nie budził. Spróbowałam dotrzeć jakoś do chłopaków z zespołu, żeby też mogli tu być, no i po kilku godzinach Harry, Niall, Liam i Louis stali koło łóżka razem ze mną.
  Po chwili wszedł lekarz, Po jego minie wiedziałam, że coś jest nie tak. Zapytał się z kim może porozmawiać. Chciałam się odsunąć i pozwolić mu rozmawiać z Liamem, ale ten podszedł do mnie i powiedział, że Zayn by chciał, żebym to była ja. Wtedy lekarz poprosił mnie o wyjście z sali. Jego mina nie wróżyła nic dobrego, ale nie mogłam płakać, musiałam być twarda. Wtedy doktor powiedział to czego się obawiałam:
- Wydaje mi się, że nie mam dla Pani dobrych wiadomości. Proszę usiąść i posłuchać...
A moje serce znów przestało bić...

czwartek, 26 kwietnia 2012

Zayn - Rozdział IV

Kiedy Mania i Pola wróciły z kolacji to nie bardzo wiedziały co się ze mną dzieje. Leżałam nieruchomo i patrzyłam w sufit. Wiedziałam, że jeśli im nie powiem co się stało to będą złe, ale nie chciałam zapeszać. A co jeśli nic z tego nie wyjdzie?
Musiałam to sobie przemyśleć. Postanowiłam, że powiem im po spotkaniu.
  Następnego ranka zjadłyśmy śniadanie, poszłyśmy trochę pozwiedzać. Pod wieczór ok.17:30 dziewczyny powiedziały, że idą do kina na nowy film taneczny z Georgem Sampsonem w roli głównej. Trzeba było zobaczyć ich zdziwienie kiedy powiedziałam im, że nie idę. Trochę mi to zajęło, ale udało mi się je przekonać, że źle się czuję, ale żeby szły, bo ja dam sobie radę. No i w ten sposób o 18:30 zostałam sama. Kiedy doszło do mnie to co może się stać za jakiś czas, zaczęłam się wahać, że może to nie do końca dobry pomysł. Mimo wszystko, nie mogłam pozostać obojętna, nieważne jak bardzo bym się gniewała, chciałam tego spotkania. O 19 byłam już gotowa. Miałam na sobie to. Nie wiedziałam, czego się spodziewać więc postawiłam na lekki, zwiewny i wygodny strój. O 19:15 wyszłam z hotelu. Na karteczce nie było napisane w jakim parku mamy się spotkać, ale ja tego nie potrzebowałam, bo wiedziałam które miejsce jest ulubionym Zayna.
  O 19:30 dotarłam na miejsce. Denerwowałam się, bo jeszcze nikogo nie było. Tak minęło 10min, potem 15, 20, aż w końcu pełna godzina. Czułam się upokorzona i poniżona. Czułam, że tym razem tego nie zniosę i żadne truskawki z bitą śmietaną tego nie zmienią. Byłam rozdarta i jedyne co wtedy miałam w głowie to to. Skierowałam się w kierunku wyjścia z parku, płakałam. Nie wiedziałam gdzie mam się schować, bo ludzie zaczęli mi się dziwnie przyglądać. Przy wyjściu z parku było jakoś tak dziwnie ciemno, żadna latarnia się nie paliła. Zaczęłam się trochę bać, ale w sumie teraz już wszystko było mi obojętne, mogli mnie nawet zabić, bo szczerze mówiąc, wewnętrznie i tak już umierałam.
  Nagle moim oczom ukazało się coś co spowodowało, że moje serce przyspieszyło. Tłum ludzi który zobaczyłam wzbudził mój niepokój. To co zobaczyłam, kiedy się do nich zbliżyłam, miało przez najbliższe kilka miesięcy śnić mi się po nocach. To co zobaczyłam spowodowało, że umarło we mnie wszystko...

Zayn - Rozdział III


  Pola i Mania nie chciały uwierzyć kiedy opowiedziałam im co stało się poprzedniego dnia. Jednak kiedy przypomniały sobie Nialla, zrozumiały, że to wszystko to prawda. Dziewczyny doszły do wniosku, że koniecznie muszę znaleźć Zayna, ale ja tego nie chciałam. Co z tego, że mnie szukał? Co z tego, że go uratowałam?....
Co z tego, że za nim szalałam?....
To wszystko było bez znaczenia, chciałam wracać do Londynu, nie chciałam już mojego prezentu, bo, tak jak to się czasem w życiu zdarza, pudełko było puste.
Pola jednak nie pozwoliła mi powiedzieć ani słowa i nie akceptowała sprzeciwu, a jak można się domyśleć jej decyzja była stanowcza i bezwzględna: Zostajemy w Bradford.
Mimo to, nie spowodowało to ani trochę zmiany mojego zdania. Skoro nie mogłam stamtąd wyjechać to przynajmniej zostawał mi hotelowy pokój.
  Wróciłyśmy do hotelu w sam raz na kolację. Mani nie udało się mnie przekonać, żebym zjadła
w restauracji i przyniesiono mi mój posiłek na górę. Kelner zapukał i zapytał się czy może wejść, wpuściłam go, ale nie widziałam jego twarzy, bo była zakryta przez kwiaty, które stały na wózku. Odwrócona tyłem nie zwróciłam na niego najmniejszej uwagi, a on zrobił co do niego należało i wyszedł. Zmęczona i nie mając siły na nic, nawet na jedzenie, podniosłam tylko pokrywkę z tacy, żeby sprawdzić co mi przyniesiono. Jednak to co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Na tacy leżał, zrobiony z truskawek i bitej śmietany, wielki napis – PRZEPRASZAM. Nie wiedząc co robię wyskoczyłam przez drzwi, bo wiedziałam, że tylko jedna osoba mogła to przynieść. Jednak na korytarzu nie było już kelnera, a na dół nie chciałam schodzić bojąc się co może tam na mnie czekać. Wróciłam więc do pokoju i usiadłam przed napisem. Wpatrywałam się w niego jakieś 15min, aż mój brzuch dał znać, że jest pusty. Nie miałam wyjścia i musiałam to zjeść. Okazało się, że wcześniej nie zauważyłam bardzo ważnej rzeczy...
  Obok tacki leżał liścik na którym było napisane: Dla Mojej Bohaterki. Miałam mieszana uczucia i nie wiedziałam czy powinnam to otworzyć, jednak ciekawość zwyciężyła. Kiedy otworzyłam karteczkę, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to godzina. Wielkie cyfry nie pozwalały siebie pominąć.
„19:30, jutro, w parku”.
  Wiedziałam od kogo to, wiedziałam jakie to może mieć skutki, wiedziałam jak to będzie wyglądać. Wiedziałam, a mimo to nie zawahałam się ani przez chwilę. Było postanowione. Doszło do mnie, że jutrzejszy dzień może zmienić moje życie...

Zayn - Rozdział II



  Rano obudziły mnie dziewczyny, które podekscytowane zbliżającym się dniem, nie mogły wysiedzieć 
w łóżku. Zaczęły mnie wołać, a kiedy nie reagowałam bez problemu rzuciły mi się na łóżko. Nie wiedziały co wydarzyło się kilka godzin wcześniej i jakoś nie byłam im skłonna o tym mówić, w końcu w pewien sposób czułam się upokorzona. Po około 15min byłyśmy gotowe do zejścia na śniadanie. Tłumaczyłam im, że „źle się czuję” i wolę zjeść w pokoju, ale nawet nie chciały tego słuchać. Nie mając więc wyboru zeszłam z nimi na dół, aby coś zjeść w hotelowej restauracji. Wychodząc z pokoju moją jedyną obawą było, aby nie spotkać nigdzie chłopaków, bo zdawałam sobie sprawę, że nie ucieszę się już na ich widok jak wcześniej, 
a dziewczyny tego nie zrozumieją. Schodząc na dół nie spotkałyśmy żywej duszy, co niezmiernie mnie ucieszyło. Miałam nadzieję, że tak będzie póki nie wyjdziemy z hotelu, no i się nie pomyliłam. Przyszłyśmy na śniadanie dość późno i w sumie nikogo już nie było. Wróciłyśmy do pokoju, przebrałyśmy się szybko w coś luźnego i lekkiego, bo upał był straszliwy i wyszłyśmy w miasto.
  Teraz już nie bałam się, że spotkam chłopaków, bo tłum fanek im towarzyszących dawał o sobie znać 
z odległości 2 km. Poszłyśmy pozwiedzać tą starą część miasta, długo nam na tym zeszło, więc postanowiłyśmy coś zjeść. Mała restauracja o nazwie „Nando’s” wyglądała najbardziej zachęcająco. Menu było naprawdę „smacznie” wyglądające dlatego zdecydowałyśmy się tu zostać. Ja z Manią zjadłyśmy sałatkę, a Pola wybrała kanapkę na ciepło. Już miałyśmy się zbierać kiedy do restauracji wszedł Niall. Byłam na tyle głupia, że nie pamiętałam, iż to jego ulubione miejsce. Kiedy go zobaczyłam poczułam, 
że zapadam się pod ziemię. Nagle Niall podszedł do nas i powiedział:
- Kurcze dziewczyno czemu tak szybko wczoraj znikłaś? Zayn szukał Cię po całym hotelu...
  Kiedy to usłyszałam to opadła mi szczęka, nie miałam zielonego pojęcia co odpowiedzieć. W głowie kłębiło mi się mnóstwo myśli. Nie mogłam uwierzyć, że faktycznie ktoś zauważył wczoraj moją obecność 
i tym kimś był sam Zayn. Ale to i tak było nic w porównaniu z reakcją dziewczyn. Myślałam, że na widok Irlandczyka zemdleją, ale kiedy usłyszały, że on tak właściwie do mnie mówi to odniosłam wrażenie, że zejdą na zawał. Zauważyłam, że Niall dziwnie się na mnie patrzy i zorientowałam się, iż oczekuje on chyba ode mnie jakiejś odpowiedzi.
- Byłam zmęczona i musiałam wracać do pokoju. – odparłam byle co, nie zastanawiając się nawet i modląc się, żeby jak najszybciej stamtąd wyjść.
- Przepraszam Cię, ale my musimy już iść. – odparłam i pociągnęłam dziewczyny za ręce. Wiedziałam, że jak wyjdę przez te drzwi to one mnie zabiją, ale ważniejsze dla mnie było aby zniknąć z oczu Nialla. Nie wahając się ani przez chwilę popchnęłam drzwi od restauracji...

środa, 25 kwietnia 2012

Zayn - Rozdział I


  Tego roku było strasznie upalne lato. Od dwóch tygodni siedziałam z przyjaciółkami
(Manią i Polą) w Londynie i nie  wiedziałyśmy co ze sobą zrobić.
Pewnego dnia Mania postanowiła, że dość tego grzania dupci i jedziemy na wycieczkę.

Nie wiem jak ona to zrobiła, ale miałyśmy wyjechać poza Londyn, aż na tydzień.
  Pierwszy przystanek był w Northampton , czyli w przepięknym mieście z wielką historią. Tam zostałyśmy na jedną noc. Następnego ranka wyruszyłyśmy do Nottingham, gdzie według legendy miał żyć Robin Hood. Znów zobaczyłyśmy tą Anglię o której zapomniano. Mnie i Poli udało się ubłagać Manię, żebyśmy zostały tam na dwa dni. Po spędzonym czasie w tej przecudnej miejscowości wyruszyłyśmy dalej. Nie wiedziałam, gdzie jedziemy, bo dziewczyny nie chciały zdradzić, ale widząc kierunek w którym pożądałyśmy, wiedziałam, że nie będę żałować. I tak po dłuuuuugiej jeździe wjechałyśmy do miasta o którym śniłam po nocach. Wjechałyśmy do Bradford.    Nie wierzyłam, że to dla mnie zrobiły. Totalnie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, bo ze szczęścia zapomniałam o bożym świecie. Zdawałam sobie sprawę, że to, że tam jestem nic jeszcze nie zmienia, ale oddychanie tym samym powietrzem i stanie na tej samej ziemi co ON powodowało, że czułam go obok siebie. Pola z Manią stwierdziły, że jest to ich prezent na moją 18-stkę i że w tym mieście zostaniemy na całe 4 dni!    Zakwaterowałyśmy się gdzieś w jakiś hotelu i postanowiłyśmy, że pójdziemy sobie do miasta, a nóż GO spotkam.
Niestety to chyba było tylko złudne marzenie, bo JEGO nigdzie nie było. No, ale czego mogłam się spodziewać... Wróciłyśmy do hotelu. Dziewczyny powiedziały, że są zmęczone i postanowiły pójść spać. Doszłam do wniosku, że dzisiaj i tak już nic nie wskóram, więc też się położyłam.   Kilka godzin później zorientowałam się, że nie mogę spać i nic mi nie pomaga. Spojrzałam na zegarek, była 23. Wiedziałam, że muszę zrobić to co zawsze robiłam w domu kiedy nie mogłam spać – muszę iść popływać. Po cichu, żeby nie obudzić dziewczyn wzięłam swoje rzeczy i zeszłam na dół do hotelowego basenu. Byłam pewna, że o tej porze to raczej nikogo tam nie będzie, ale się pomyliłam. Cały basen był pełny. Nie uśmiechało mi się to, ale to było jedyne wyjście, żebym mogła zasnąć.
  Weszłam więc do basenu w którym było starsze małżeństwo, kilka dzieciaków, jacyś chłopcy z dziewczynami i kilka samotnie pływających osób. Kiedy moje stopy dotknęły wody poczułam się na maksa rozluźniona i oddałam się temu genialnemu uczuciu. Nagle będąc pod wodą poczułam, że ktoś nagle do niej wskakuje. Dosłownie ułamek sekundy uratował mnie od bycia zgniecioną przez ową postać. Nad basenem stał ciemny blondyn, którego co dziwne znałam. Kiedy przyjrzałam się chłopakowi wmurowało mnie, totalnie nie wiedziałam co robić. To był Louis, który nie umiał powstrzymać się od śmiechu, dopiero po jakimś czasie doszłam do tego co było powodem jego wesołego nastroju. Kiedy zaczęły pracować moje komórki mózgowe i kiedy dodałam sobie 2 do 2 nic nie powstrzymało mnie od odwrócenia się w stronę obiektu z którego śmiał się członek One Direction. Za mną, w wodzie, był nie kto inny jak: ZAYN.
  To było jak spełnienie marzeń. Byłam z Zaynem w jednym mieście, w jednym hotelu, w jednym basenie. Nagle dotarło do mnie, że przecież on się boi wody, co oznacza, że się TOPI! Ludzie z lekkim przerażeniem patrzyli na chłopaka, ale nikt nie spieszył mu z pomocą. Widziałam, że długo na powierzchni się on nie utrzyma. Bez chwili wahania podpłynęłam do „odpływającego” już Zayna i wyciągnęłam go z wody.
  Położyłam chłopaka na ziemi i zrobiłam wszystkie ruchy, których nauczono mnie na kursie pierwszej pomocy. Z Zaynem było wszystko w porządku, pomijając lekki szok w którym się znajdował. Natomiast Lou nadal pękał ze śmiechu, kiedy już nie mógł wytrzymać i cały basen patrzył się na niego jak na wariata, Zayn tak go zmierzył wzrokiem, że chłopakowi zrobiło się, aż głupio. Po chwili zobaczyłam jak zza pleców Lou wyłania się reszta chłopaków: Hazza, Liam i Niall. Oni w przeciwieństwie do naszego „śmieszka” nie byli tak zadowoleni, wręcz przeciwnie byli wściekli, że zrobił coś takiego. Podbiegli do Zayna i zaczęli się nim zajmować. Zorientowałam się, że nic nie jest takie jakie byśmy chcieli, żeby było i, że nikt nie zwraca na mnie uwagi. Nieco zawiedziona wstałam z podłogi, zabrałam ręcznik, klapki i udałam się w stronę swojego pokoju.
  Kiedy wchodziłam do pokoju usłyszałam jak ktoś biega po piętrze i kogoś szuka lub woła. W sumie to nawet nie wiem co to było, bo byłam zbyt smutna i zawiedziona, żeby skupić się na otaczającym mnie świecie. Zamykając drzwi od pokoju usłyszałam tylko, że ktoś wbiegł teraz na nasze piętro, ale mało już mnie to obchodziło...